25 marca, 2015

Wariacje na temat pleneru ślubnego ;-P.






Dzisiejszy Dzień miał być tym z naj-naj.
Najbardziej najlepszy i najmocniej promienity. 
Nie wierzę w piątki 13-tego, czarne koty, nie jestem pro-, anty- ni nawet eco-... Jedyne co jestem, to passe.

AcZkOlWiEk...

Tego Dnia z rana podjechałam do salonu operatora mojej sieci, co by się dowiedzieć czemóż cesja numeru na firmę tak długooO trwa.. i trwa.. i trwa.. I zostałam oświecona - w trakcie procesu przenoszenia ktoś gdzieś omyłkowo wymienił kartę SIM na mym przenoszonym numerze (!) dlatego wciąż jest nieaktywny. I poTRWA to jeszcze 2-3 dni.
Potem -chcąc wykonać przelew internetowy- przez przypadek zblokowałam sobie konto. Pojechałam więc do banku, ale no tak... bez telefonu nic nie wskóram, bo to na dany nr wysyłają pakiet aktywacyjny. Odpuszczę sobie już notkę ad faktu, iż  w ogóle nie mogli zalogować się na mój panel z danymi ("Takie przypadki zdarzają się nam raz na sto" ;)), po czym przez bite 40 minut wysłuchiwałam ichniejszych konsultacji z technikiem.
Po powrocie na parking wyszło, że nie mam kluczyków... zatem zaczęły się gorączkowe poszukiwania. Szukałam.. szukałam.. i bingo ! - znalazłam klucze, które cały czas trzymałam w dłoni :-D. 
JEDNAK -
- żeby podtrzymać temperaturę wrzenia -> na dobitkę okazało się, że pomknęłam 30 km do księgowej po to tylko, by odbić się od klamki wszak zabrakło mi 7 minut, nim wyjechała do klienta... (to te 7 min., co szukałam kluczyków...).

Po przyjeździe do domu zdegustowana zaparzyłam sobie Caffe Machiatto, po czym zaczęłam odkurzać i sortować ubiegłoroczne pliki z fotosami. 

Na przykład ze ślubnego Pleneru w goczałkowickich Ogrodach KAPIAS.


No to... zapraszam na bezsłowną relację ;):





 








 












 








 








A takie rzęsy + makijaż wykonała mi znajoma wizażystka: