30 października, 2013

JESIEŃ -> Fantastycznie i czerwono. I słodko.


TOM ODELL - 'Another Love' (Remix)






"Wschód" Stasiuka to proza nostalgiczna, pełna lęku i tęsknoty.
To lektura, po którą pewnie bym nie sięgnęła, gdyby nie ostentacyjna reklama (a za ostentacyjną reklamę uważam taką, która przedostaje mi się pod powieki, nawet jeśli je przymykam). 
A ściślej - owe zapiski zaatakowały mnie niedawnego wrześniowego popołudnia w jednym z tak zwanych Saloników Prasowych. Początkowo omiotłam jedynie wzrokiem ciemno-niebieskawą obwolutę. Dzień później książka rzuciła mi się w oczy w innym salonie. Tym razem zatrzymała mnie na dłużej. I nie chodziło już o obwolutę, jaka wciąż była niebieskawa, lecz o półkę, na której stała. Otóż była to półka, na jaką trafiają nowości mające być wybierane przez konsumentów kultury.
Czym się charakteryzuje ów top-mebel ? Przede wszystkim stoi w widocznym miejscu, ma odpowiednie oznaczenie oraz listę z tytułami.
Btw, wyróżniam półki o oznaczeniach 10, 20 i 50, w którym 'Top 10 miesiąca' to absolutorium najbardziej prestiżowe.
Właśnie na podobnej stała omawiana pozycja. I wówczas poczułam nieodpartą chęć zabrania jej z tegoż ekskluzywnego burdelu dla intelektualistów. 

I tak na kilka dób przepadłam w sennym klimacie Wschodu, który w ostatnią niedzielę stał się inspiratorem cztero-godzinnego spaceru szlakiem bielskiej jesieni.


Lecz nim ze mną pójdziecie, pozwólcie, że zaprezentuję wyhodowaną przez się ;) cytrynkę:



A także ogrodowe owoce.

W tym roku jabłoń hojnie obrodziła, niestety robactwo wyjadło sporą część plonów :-\:

 


Jeżyny:



A teraz serdecznie zapraszam na wędrówkę pośród cytrusów, karmazynów, miodowych zieleni i purpury:









Fantastycznie czerwono... a momentami szalenie kanarkowo:





Zwabiona widokiem jabłek weszłam do sadu.
Osierocone konary nabrały poważnej miny - to pewnie dlatego, że długo nie zobaczą nadlatujących bocianów...








Za rekwizyty służą - termos z kawą, koc i.. uśmiech Ślubnego ;).
Niczego więcej mi nie potrzeba :-D:









Zanurzenie w trawiasty dywan:



I wyłowiony zeń szmaragd w formie dzikiej róży:



Cała flora przygotowuje się do zimowego snu:





Fantastycznie i czerwono:





Liście spadające z drzew niczym pożółkłe kartki... 
Liście lądujące miękko i z gracją... 
Listki, co po precyzyjnym locie układają na ziemi jaskrawe mozaiki, które potem zbieramy tworząc wspaniałe bukiety
. . .



Ha ! - w domu również czekał na mnie szmaragd ;) - i również w październikowych pastelach.

Fantastycznie, czerwono i na dodatek słodko ;-):



Jesień przez duże J.
Zmienia się wszystko wokół nas. 
Powietrze schładza się, gęstnieje. Listki wirują po czym upadają wywołując odczucie, że świat zastyga w miejscu, popada w zadumę.
Nie doznaję takiego wrażenia ni wiosną, ni latem. Ani nawet zimą.  
Tylko właśnie w tę magiczną Jesień...


15 października, 2013

JESIEŃ -> Babie Lato w kadrze.




Grypa ma jednak swój pozytywny oddźwięk - przybyło mi nowych topiców
No i wpadłam w rytm układania kolejnych ;).

Na przykład dzisiejszego wszak mając do dyspozycji (fry)wolne popołudnie i bajeczną pogodę, nigdy nie przepuszczam okazji do fotografowania. 
Szczególnie w jesieni, gdzie słońce od brzasku pieczołowicie stempluje twarz odciskając nań złote piegi. Gdzie wokół tyle jarzębin, borówek, jabłek pod jabłonkami... i kiedy schnie słoma-> do późna w tym kwartale, bo Babie Lato wciąż tka srebrną nitką błyszczące pajęczyny.

A więc otulam się mocniej apaszką i w asyście Kolegi Aparatu rozpoczynam kolekcjonowanie liści - tym razem za "przygraniczną miedzą" to jest na słowackich polanach, na żylińskich nawłociach: 









Like !:
;<)



Na uboczu wita się ze mną młody mieszkaniec - Dąb o rozłożystej koronie:



Już tak mam, iż większości odwiedzanych zakątków przypasowuję konkretny zapach.
A zaczęło się od Zefiru zmieszanego z Oregano, gdyż jako Pilotka parę razy wybywałam na gorące półwyspy i od tamtej pory czując ów charakterystyczny wietrzyk widzę pustą plażę, szemrzące morze... oraz rybę przyprawioną suszonymi pomidorami z Oregano :-):





Ponieważ jednak nie koniecznie potrzebujemy pikanterii, a przyjemności dla podniebienia, na deser podam chabrowy błękit okraszony puchem ponad wysychającą z pragnienia rzeką:





Klony, lipy, orzechowce - wszystkie zrzucają 'opierzenie' \ba - niektóre z nich mają już prawie nagie tułowia\, zaś ich listki tańcząc z gracją tworzą na ziemi barwne dywany. 
W istocie ! - wyglądają niczym Baletnice w pożółkłych sukienkach:



Na następnych 2 slajdach opadłe z pulsu rudości, broniące się ostatkiem sił niczym Gladiatory na rzymskiej Arenie:







Odpoczynek pod niebem, melodia kościelnych organów w tle i nagle wyrasta przede mną TO;
malarski wachlarz barwiący pagórkowate zbocza.
Artyleria multikolorów:



Dla niektórych rytuał codziennego jestestwa, dla innych - wejście w baśń.
Bo owszem, nazwy tych maleńkich wiosek gdzieś się przewijały przez uszy, a Internet wyświetlał pojedyncze obrazki, lecz nigdy tak dostojnie, świetliście, tak anieliście:

 

Ogniste drzewię zacienione pędzlem do Akwareli:



Po czym znów prażące się w słońcu...


Natomiast ja co krok rozdeptuję kasztany i żołędzie, którymi tak ochoczo częstują się wiewiórki:



Rysy, jakie tylko malarka Natura może uformować, a wyobraźnia ludzka nazwać:



I jeszcze odrobina pyszności - pobielały lazur przełamany koralową czerwienią Dzikiej Róży:



Złoto, pełno złotych naszyjników !:



Jesień pachnąca śliwką... przesycona dojrzewającymi gruszkami zza płotu [przepraszam słowacki Panie Sąsiedzie ! ;)], które aż proszą, by znaleźć się w cieście... 
Jesień nadzwyczajna, zamieszkała przez stwory przedziwne acz unikalne w swej zjawiskości...  
Igraszki sosen wyciągających ku górze swe najeżone grzbiety; krecie kopce pod brązowowłosymi hubami czy dziuple przy akompaniamencie huczenia sów...
Poza tym zaczytywanie się w Rose de Vallenord... albo październikowy wernisaż Foto Art Festival w Narodowej Bibliotece...
I ponownie zdjęcia, mnóstwo zdjęć
(nie licząc mojego RTG przed wizytą u dentystki ;-)). 

Miesiąc hojnie nagradza owocami wytężonej pracy. 
I za to mu dziękuję.



07 października, 2013

OrGaNiZm.






Głowę Organizmu podtrzymują blado-seledynowe mocowania:











Prawa ręka to umiejscowiona obok Elektrownia Wodna:



 

A oscylujemy na terenach zaporowego ciała złożonego z dopływu Soły oraz Jeziora Międzybrodzkiego, które rozdziela most, a które koegzystują zasilając siebie na wzajem.

Zaś samo ciało stanowi pierwsza w Polsce Tama, oddana do użytku w 1937 r. 
Zaprojektowana w typie ciężkim według grafu profesora G. Narutowicza na podłożu skalnym o wysokości 37 m i długości 260.
Przy jej budowie nie obyło się niestety bez śmiertelnych wypadków takich jak tragiczny upadek z rusztowania młodego pracownika.
Więcej dokładnych danych można odnaleźć pod tym linkiem.


Przejdźmy teraz do odnóży.

Lewą jest wzmiankowana wyżej rzeka:







Prawą - międzybrodzkie bajoro w otoczce Beskidów:






Dostrzegając po drodze te cudeńka we wczesno-jesiennym woalu nie mogłam się oprzeć ;):



















Na pożegnanie serce miejscówki, w jakiej się znajdujemy czyli malinowe drapowania Porąbki:





To już wszystkie fotograficzne propozycje, jakie dla Was przygotowałam.

Dbajcie o siebie w ten chłodnawy październik !