19 marca, 2013

Zimowe wędrówki.






Podobno zima jest nieatrakcyjna. 
Hm, a może to kwestia tego, jaką chcemy ją widzieć ?
Oczywiście, że to już nie era zaprzężanych w konie karoc z płozami czy kuligów z pochodniami.
Niemniej jednak uważam, że magicznym jawi się światło nocnych latarni i puch ścielący się na bezkresnych połaciach.
Owszem, nie przepadam za oblodzonymi nawierzchniami (+ rachunkami za ogrzewanie ;), lecz filiżanka parującej czekolady w połączeniu z dobrym filmem nadają wydłużającym się wieczorom charakterystycznego czaru mogącego zaistnieć wyłącznie mroźną porą.

Tak po prawdzie, ażeby zobaczyć piękniejszą zimę, nie trzeba zakładać różowych okularów - czasem wystarczy wyrzucić odłamek lodu z diabelskiego lustra "Królowej Śniegu" Andersena ;).

A zatem wyrzućmy i chodźmy !


Trasa będzie wiodła dróżkami stolic sportów zimowych - Wisły, Szczyrku (miejsc tak bliskich sercu genialnego skoczka, Adama Małysza) oraz miejscowości zdrojowej o nazwie Goczałkowice Zdrój.


Chodźmy...

... i przystańmy na szczycie wiślańskiego Wyciągu Krzesełkowego



Brakuje mi takich obrazków, chociaż myślami bytuję w nich wcale nie rzadko; drewniany domek, gdzie wszechstronny spokój łagodzi rozterki, a szeleści jedynie woda z pobliskiego strumienia...



Domek przypominający mi dawne gospodarstwo dziadków na Podkarpaciu:
kaflowy piec, gdzie skwierczący ogień podgrzewał zupę w żeliwnym garnku. Łoże z metalowym obramowaniem, wyścielone bielutką pościelą z ptasich piór. Ciemna Studnia [chyba jedyne nie przeryte przeze mnie miejsce w poszukiwaniu skarbów ;)]. Olbrzymia Piwnica z Wędzarnią. Pęczniejąca od owoców czereśnia sąsiadująca z gruszami, w pobliżu których rosły w rzędzie kule arbuzów między przysadzistymi dyniami... a do tego rzędy polnych maków niby te z "Tajemniczego ogrodu"...



Ja:



Po chłodach miło rozgrzać dłonie w miejscu, gdzie w 1900 pomieszkiwał Bolesław Prus - tj w Kawiarni Lalka

Pani Marta zaserwuje nam przepyszną tartę czekoladową tudzież Grzaniec Staropolski. I to w b. przystępnych cenach:

Sprawdź nasze menu


A tu już łagodne stoki Beskidów od strony Szczyrku









Zagajnik:







A także nieczynny goczałkowicki Dworzec PKP.
I ściany, które jeszcze kilka lat temu ogrzewało ciepło ludzkich pleców:



Łodyżki uginające się pod pręgierzem śniegowej pokrywy:

 


 

Most Kolejowy:

 


Delikatne pomarańcza zachodu i filuterne kształty na podniebnym kobiercu:



Patrząc na niektóre inscenizacje drzewnych tkaczy można by wręcz ujrzeć zarys Arachne przed pojedynkiem z Ateną ;):  










Zorza:



Cenię sobie zimowy rytuał wieczornego zasiadania na bujaku z mleczną kawą oraz laptopem w ręku. A na stoliczku waniliowe ciasteczka i/lub zapach cynamonowej świeczki. 
Oglądam wtedy fotografie - zapisy przeszłych chwil.

Zimowe wyprawy.
Bo do spacerów w biało-czarnej kolorystyce oraz towarzystwie szromu na rękawiczkach mam swoisty sentyment. Szczególnie, gdy rzecz dzieje się w pobliżu starych murów oplecionych konarami -niczym na Saint-Germain w "Spóźnionych kochankach" Whartona... Szarość okrytego patyną czasu i niewinny kolor słońca.

Zrozumieć tęsknotę za takimi wyprawami umie tylko ten, kto jak ja ukochał podróże.

Tęsknota za nimi jest gościem, który odwiedza bez zapowiedzi burząc racjonalizm dnia powszechnego. Jest trochę jak omam, któremu trudno zaprzeczyć, gdy się przydarza. Opar wyobrażeń, alternatywny świat... a może jakieś zatarte marzenie synergizujące od nowa uczucia choć wyobrażone pierwszy raz... lecz czy aby na pewno pierwszy... ?...
Innym razem to cień prowadzący w zaułek, którego się nie zna, a jednak bez trudu trafia i bez podręcznika wie, co tam napotka. Pomimo, iż jest się Tam pierwszy raz w życiu.
Obecnym życiu...