Gdy kładę się spać
wyprowadzam na spacer
swoją wyobraźnię
Amorfizm fantazji
Kofeinowy gwiazdozbiór
jak elektryczne mewy
wokół szyi
Poza nocą
jest niewymownie jaskrawo
Ja - SueFlay
spoglądam Ci prosto w twarz
i pytam:
- CZY WIESZ, ŻE ISTNIEJĘ ?
- CZY LUBISZ POEZJĘ ?
A Ty straszny
czysto-ceramiczny
o wszystkim i o niczym
- CZY WIESZ, JAKA TO ZE MNIE
SUEFLAY ???
BELLA BZDURRI
UNIPAP
PAPUNIT
NITYPUP
PYNIPUP
Ja Ashanti
piszę herezje -
o materacach wychuchanych
jadalnych sztućcach
zdalnie sterowanych
otwieraczach mózgu
Ja Ashanti
wymyślam patenty -
paszport na okaziciela
myjnię okrętów podwodnych
i nocniki na biegunach
Ja Ashanti -
formifuturyzm
w szkatułce z nonsensem
bielizna nadsmaków.
ONA, LAT 25
Usiadłam dziś obok siebie
Ja i Ja
Z tamtych lat
zredukowana do minimum
do 0,000 0001 %
Dwuoka a niewidząca
Zamknięta przed zewnętrzem
przed sobą
przed i przed...
Miłość rozmyta w kSZyku
(przez "SZ", bo bezdźwięcznie)
Miłość, której przeżyć
nie umiałam...
A obecnie ?
Co jest obecnie ?
Spokuj Bezczelność Pruderia
Niczym wiara
w misterium Absolutu
niewątpliwa
Przepłukując Emską gardło
ze stoickim zdenerwowaniem
leczę uraz psychiczny
Czarne noce Okręt tonący
I znowu
Znowu dostrzegam
barwy spektralne
w obrocie wszechświata
We mnie entuzjazm
Uśmiech na twarzy tajemniczy
i świadomość
jak bardzo wypiękniałam :-).
USTA
Drżą delikatnie pod wpływem Twych feromonów
które na przekór logice przesiąknęły mą endorfiną
Moje usta są pulsujące i niecierpliwe
Nie chcą słuchać intelektu, jaki nakazuje przyzwoitość
Moje usta są niezależne od części istnienia
To one rządzą resztą świata zmysłów
Nieuniknioną konsekwencją ich żarliwego trwania
jest posiąście umiejętności odczuwania dosytu
Moje usta są bolejące, gdyż górna warga
ma wciąż dystans do dolnej
A jedyną sposobnością ich dokładnego scalenia
jest brak łapczywego pożądania
Jednak on nie następuje nawet podczas Twych prób
- usilnych prób scałowywania bólu
Bo nie jest możliwym, byś stał się mną
Zaś inny rodzaj połączenia odbiega zbyt radykalnie
od sensu tak pojmowanej doskonałości.
NIE - PO - KOR - NA
Body in body
Mine on mine...
Poszukiwanie bratniej dłoni
w infraemocjach
Czekanie na Wczoraj
Bycie w nie-bycie
I nie-pokuj duszy
Dla mnie ?
Tak, dla mnie...
Walczę o Siebie
Walczę ze Sobą
Szukam centrów realności
i własnego szaleństwa
O północy jak zwykle
spóźniam się
na ostatni pociąg
zwany UCIECZKĄ
Daleko od ludzi
od świata
od Ciebie
W rytm opustoszałego toru:
NIE - PO - KOR - NA
NIE - PO - KOR - NA
NIE - PO - KOR - NA...
POGRZEB SŁOŃCA
Osiem miliardów lat istnienia
mojej Ziemi Obiecanej
dobiega kresu
Zaistniałam w niej jak foton
który nie dotrze więcej
do Błękitnookiej planety
gdzie wolność, radość
i wszystko wszystkich...
Dzisiaj dopalam się
ostatnim konwulsyjnym drganiem
Wnętrzności eksplodują
z bólem aż do bólu
Wbijam pazury w księżyc
Do krwi szarpię gwiazdy
nie mogąc się odnaleźć
w pysznej nadprzestrzeni
Zrzucam przyczynę istnienia
Ciągnę życie z gwinta
I wydalam...
Sprężysta w takt werbla
Spalona jak Rzym przez Nerona
Opętana transem burz
wchłaniam kolejne zwłoki
I nie tyję.
***
Jeżeli muszę
iść na dno,
będę na dnie
szukać skarbu.
II. MIŁOŚĆ.
***
Darowałam Twój cień i Twoją melodię
pobielałym lasom i harmonijkowym trawom
Na wszystkich łąkach rozsypałam tulipany
by nie zapomnieć, że istniejesz.
***
Wiosna
mówi mi do ucha
szelestem młodych listków
zapachem gołębich piór
Pyta szeptem o Ciebie
A ja milczę uparcie
Przymykam powieki
I czekam na lato.
***
Jest cicho
Jest dobrze
(dobrze, bo cicho -
a cisza nie boli)
Wiem o Tobie wszystko
Wszystko mnie znieczula
Łagodzi wrażliwość
Jest miło
i nie dlatego
że miło spędzamy czas
Miło i spokojnie
bo pusto
Pusto od uczuć
Jestem Kwiatem -
Nie czuję
Nie mówię
Nie słyszę
Nie widzę
Jestem Kwiatem
I choć pachnę pięknie
i piękna jestem
Jestem pusta.
***
Twoje ciepło - mój oddech
Twoja krew - moje życie
Ty - Ja
Ta dziwna zależność
pachnąca obłędem
niszczy turkus nadzieii
i wysysa energię
zawartą w motylach
Patrz jak usychają !
Spadają na asfalt
rozsypując się w proch
Jestem rządzą - Ty ofiarą
Pozwól mi bezbronnie
a sprawię, byś odleciał
a potem spadł na beton
jak proch
jak błękitny motyl.
Zjem Cię dzisiaj na śniadanie
Najpierw pochłonę mózg
(on najdłużej się trawi)
Labirynty Twych rozmyślań
zwodzące niby kameleon
Tuż po przełknięciu karku
zatrzymam się na klatce -
gruźlicy uwięzienia
A ostrzegałam - NIE PALIĆ !
Po zjedzeniu brzucha
przyjdzie czas na jądra smoka
A po nich deser z członka
wyciskający OCH i ACH
Bulimia moja zeżre
nawet odgłosy chrząstek
łamanych pod wpływem chrupania
Nie będzie litości dla kostek !
A po tym zatrzymam pościg
nadludzkiej zachłanności
by oddać się zadumie
nad prostą konstrukcją
paznokcia.
***
Gdy budzę się rano
moje źrenice są pełne
Twych wieczornych dotyków
Kiedy stąpam zawiłą ścieżką bytu
wspomnienie Twych wyznań
nakazuje mi cyklicznie
powracać do domu
Tak mocno czasem pragnę
znieświadomieć
Lecz Twój wzrok natychmiast
ściąga mnie z barierki
dworcowego mostu.
To dla Ciebie wciąż istnieję
Wciąż świadomie.
EROTYK
Kiedy mnie kochasz
nie mówisz nic
Rozbierasz mnie z aromatów
Wolno rozpinasz guziki
mej świadomości
Zdejmujesz wstyd
i niedbałym gestem
kładziesz go obok pożądania
Uwielbiam, gdy tak bezczelnie
patrzysz na mą nagość
Kiedy Twój język
wilgotnym biegiem
przesuwa się po biegunach
moich warg
A potem, gdy jesteś
tak blisko i tak głęboko...
Uwielbiam, gdy mnie kochasz
Kiedy grymas podniecenia
przecina Twe oblicze
Kocham, gdy mnie kochasz
Tak samo jak nienawidzę
kiedy zamykasz drzwi.
EL SOMBRE DETUNE
Rozbieram się z ciała
za parawanem rzęs
Zdejmuję skrępowanie
i idę ku Tobie
Jak zgłodniała Beduinka
wypatruję wzajemności
Z wdzięcznością zlizuję
ostatki surowego
ciepła
ciepła
Ugłaszcz mnie na nowo !
Zobacz -
wiatr to potrafi !
Otul mnie niby płaszcz
i bądź mi ubraniem
A gdy będę podlewać
morską wodą swe pończochy
Zerwij je, obierz z kory !
Niech pójdzie mi oczko
w udzie.
***
Oczy moje są granatowe
Bez chęci do trwania
Głębokie choć mgliste
Leżą na talerzu
widelcem przekłute
Ze środka wypływa
struga brunatnej krwi
Ja siedzę na krześle
z dębowej kory
i w stół czerwony
wlepiam oczodoły
Ręce przekrwione
trzymam przy skroniach
i dialog ciemiężny
z Twą osobą toczę:
- Czemu oczy wyrwałam ?
- pytasz zadziwiony
A ja odpowiadam
bez chwili wahania:
- Nie chcę dłużej patrzeć
bo boję się ujrzeć
nadejścia momentu
naszego rozstania.
***
Przy zaciśniętych pięściach
zza Chińskiego Muru
usłysz mój szept:
Sprowadzamy się do wspólnego
mianownika
Do wspólnego
Do mianownika
Ja Ty My
- Nadzy -
Swoisty Trójkąt Bermudzki
w jakim pierwiastek
mej kobiecości
zagubił się w powietrzu
Tak ciężko wymówić mi
promienność
uśmiechu
gdy to lodowate rękowisko
czyha za karkiem
ściągając nas "OD"...
Noc. Jestem aniołem
bez skrzydeł
o tęczówkach
co słyszą kolory
i uszach
co widzą dźwięki
Niczym kameleon
przemierzam przepaść naszego
dystansu
Coraz mniej ostrożnie
Coraz więcej
(mniej więcej)
Bezustannie natarczywa
jak powracająca rządza
spod skóry
Twych warg
Przestaję czuć
Przestaję istnieć
Przestaję... sza...
... cisza...
usłysz mój szept:
Sprowadzamy się do wspólnego
mianownika
Do wspólnego
Do mianownika
Ja Ty My
- Nadzy -
Swoisty Trójkąt Bermudzki
w jakim pierwiastek
mej kobiecości
zagubił się w powietrzu
Tak ciężko wymówić mi
promienność
uśmiechu
gdy to lodowate rękowisko
czyha za karkiem
ściągając nas "OD"...
Noc. Jestem aniołem
bez skrzydeł
o tęczówkach
co słyszą kolory
i uszach
co widzą dźwięki
Niczym kameleon
przemierzam przepaść naszego
dystansu
Coraz mniej ostrożnie
Coraz więcej
(mniej więcej)
Bezustannie natarczywa
jak powracająca rządza
spod skóry
Twych warg
Przestaję czuć
Przestaję istnieć
Przestaję... sza...
... cisza...
DESIRE
Upchnęłam swój światek
w kieliszku po Szkockiej
Zaplanowałam dokładnie
taktykę romansu z Tobą
Spłodziłam Ci szereg emocji
[rosną niczym synowie
na Twych piersiach]
Ja - AntyDama
zagrałam w komedii DESIRE
kluczową rolę
Nim kurtyna opadnie
czekaj na gong
i w ostatnim akcie
tylko westchnij w zachwycie...
Nim ponownie uniosę powieki
nie poszukam już wzrokiem
Twojej postaci..
Spragnionej publiczności
poślę olśniewający uśmiech
I jak światowa gwiazda
zejdę ze sceny
- Nie wyjdę na Bis -
***
Bordowe jezioro od płaczu
Fale śpią zmęczone
Zabite pustkowie rozlewa się
po rozgniecionym piasku.
Spokój. Mewy.
Odkładam nóż
Odchodzę w zapomnienie.
Przepyszny amfiteatr naszej kłótni
Finisz ostatniego aktu.
Bije brawa spod ziemi
uśmiechnięty Szatan.
MY HERO
Jestem zminimalizowana do zera
Składam Siebie od podstaw
centymetr po centymetrze
milimetr po milimetrze
To ja z dzisiaj !
A ta z wczoraj ?
Była, minęła...
Radzą; ODPUŚĆ W KOŃCU !
A Ty zerkasz ukradkiem
i wchodzisz z Nią za rękę
do naszej kawiarni
Cierpienie w mej głowie
Głuche na uszach
Ślepe na oczach
Okrutne cierpienie !!!
Słucham porad psychologów:
Optymizm, Asertywność, Afiliacja
sztywno podpięte do mego
jak salon w remoncie
wnętrza
A teraz toast !
Toast !!!
Za to, że Bóg z Wami !
Za ból, za zemstę !
Toast za zakochanych !!!
A za Nas ???
... minuta ciszy...
***
Byłeś z Nią -
w kinie
w parku
w pubie
w łóżku...
Spisuję i spisuję
Niedługo skończy się wkład.
A może zabraknie
zazdrości ?...
***
Użycz mi
trochę własnego tlenu
i kawałek chleba
z Twojego serca
które
za każdym razem
gdy Cię widzę z Nią
dotknięte jest żaremmej nienawiści.
Nutkę Twego tembru
zabrałabym na kolację
i delikatność skóry
w które
za każdym razem
gdy Cię widzę z Nią
ma ochotę wkraść sięmój pająk
Ptasznik.
SIÓDMA
Jest ogromną bronią
i narzędziem zbrodni
Wszechmocna w miłości
cały glob zwie wrogiem
Zrzuca dusze niewinnych
w odchłań piekielną
i czarną komnatę
bez drzwi i okien
Zamyka się na szczerość
Depcze róże, tłucze szklanki
I pisze anonimy
ostre od pogróżek
Składa kolce i ciernie
w ogrodzie Shamy
Bogom pluje w nosy
i igra z pożarami
Ona - potężna SIÓDMA:
...
Pycha
Próżność
Lenistwo
Obżarstwo
Chciwość
Nienawiść..
Zazdrość
Zazdrość
ZAZDROŚĆ...
ZDECHŁO
Pojawiło się i zdechło
jak pies przy budzie
pobity przez gospodarza
bo za głośno szczekał
a później zapomniał ugryźć
wścibskiego sąsiada
Pojawiło się i padło
bo żyło trochę zbyt szybko
niedokarmione, słabe
Robaki przetoczą je z chęcią
Kości na mąkę czas zmieli
i chleb upiecze zielony...
Było więc zginąć musiało
Może szkoda jedynie
że w tak młodym wieku...
***
... a od teraz
kosmos pełen mgły
szorstkich pręgów
zimnych szczęk
biorę go w palce
i topię jak bryłkę wosku
nigdy nie byłeś mym guru
byłeś jedynie
momentem przestrzeni
teraz zmieniłam kod dostępu
zamknęłam uda
opadłam z napięć
wyczyść naszą przeszłość
ze spojrzeń, pocałunków
z zaciśniętych Twych dłoni
na moim sumieniu
(bo już nie na sercu...)
a potem
czekaj na telefon
który nie zadzwoni więcej
i nie myl zachodu słońca
z gasnącą żarówką
swojej męskości !
***
Odchodzę
I tam, gdzie byłam
niech wtargnie przeźrocze
Nieśliczna i nieelegancka
Jednak prawdziwa
jak gdyby utkana z niuansów
Darowałam Ci
jasne, ciemne oraz
spopielałe dłonie
Zmarnowałam tyle okazji
bo przecież nie to
jest najistotniejsze
Najważniejszej rzeczy
Tobie nie powiedziałam.
PS:
Chciałam Ci dać miłość
Daję Ci ostatni wiersz.
***
Poproszę pół kilo świeżego serca,
bo moje się nie nadaje do dalszego użytku.
Lekko się chwieje na zardzewiałej agrafce.
Ktoś zgasił na nim kilka papierosów.
Poza tym za dużo oczu się w nim znajduje -
niebieskich, zielonych, granatowych...
Pęka na szwach od ciężkich uśmiechów.
Zmieszały się w nim żałość oraz szczęście.
I teraz już nie wiem kogo w nim noszę... (?)
Więc poproszę pół kilo świeżego serca,
gdyż wstyd nosić taki nieestetyczny
kawał suchego mięsa !
III. ŚMIERĆ.
***
Muszę znaleźć czas, by napisać nowy liryk
Muszę powtórnie nauczyć się oddychać miarowo
Muszę zapomnieć o dreszczu wzdłóż kręgosłupa
O koncertach, o smaku truskawek...
Muszę zapomnieć też o własnym sercu
Zlekceważyć jego dozgonne bicie i ból.
Muszę wymazać Cię z pamięci
Czyli muszę. . . umrzeć.
***
Księżyc kryje się w zaroślach
przyszłością przerażony
Wymowna niepewność
zagląda przez ramię
Łabędzie ucichły
Sosny wyciągają się ku górze
Nawet wysokie paprocie
nie przysłaniają widoku
na Twą śmierć.
na Twą śmierć.
***
Każdego dnia od rana zapominam Cię
Lecz choć wieczorem już Cię nie pamiętam
zapadając w sen ponownie tu przychodzisz
Przytulasz mnie, całujesz kark
Otwierasz czaszkę, by wlecieć w mózg
Budzę się, a Ty znów stoisz nade mną !
Każdego dnia od rana zapominam Cię...
***
- Gdzie jesteś ? Jeżeli jesteś...?...
- W pamięci Twojej.
- To tak jakby Cię nie było !
- Ale ja jestem ! Nie zaprzeczysz mej obecności.
- ... ponieważ sama zmyśliłam Cię na poczekaniu.
- Jesteś pewna, że Ty sama ?
- A kto ?!? Kto odmówił nam prawa do wspólnego odejścia ?!
- Jednak jakieś tam nam darowano; żyłem, póki Ty żyjesz.
Według ciebie to mało ?
- Marne pocieszenie.
- Czyżbyś nie chciała dzielić się życiem ?
- A podzieliłeś się ze mną śmiercią ?
- Nie mogłem. Musisz zrozumieć.
- Nic nie muszę. Chcę Cię żywego, a nie z pamięci...
Poza tym... nie wiem, gdzie jesteś !!!
- Jestem w Tobie. To wystarczy.
***
Czasam Cię widzę,
lecz wyciągniętymi rękoma
dotykam wyłącznie
mojej myśli o Tobie.
***
Morze, plaża...
Błądząc wśród spienionych fal
przełamałeś mój strach
Pokazałeś czym jest intymność
Później zniknąłeś...
Morze, plaża...
Fale unoszą błogą ciszę
i szum niespełnienia
Nie zmyją z poparzonej skóry
ognia tęsknoty.
***
Czasami, kiedy płaczę
chciałabym mieć przed sobą lustro
ażeby wylewając łzy
z uwagą przypatrywać się
każdemu skrzywieniu mięśni
każdemu bolesnemu uśmiechowi
Liczyć każdą kroplę
Bezuczuciowo analizować
następujące po sobie grymasy rozpaczy
bezlitośnie rozciągające
owal powiek
podczas tego zajęcia
odwiecznie przypisanego kobiecie.
***
Potężne topole
obrosły zapomnieniem
przez tyle miesięcy...
Wtedy w ich cieniu
oboje w milczeniu
kochaliśmy jeszcze chwilę...
Nagle wzrok Śmierci
niby sztylet
zabił Twe milczenie...
Teraz tu inne światło
Inny czas
Inna miłość.
MODERNE
Wściekły sąsiad Marian bije psa
a ja znów zjadłam Symfonię Bacha
i przyszedł do mnie dylemat tożsamości
- otóż ostatnio okazuje się
iż nie jestem sobą !
Jestem Nią -> Twą drugą połową !
Cztery sznurki łączące Eden z Piekłem
Dwa dodatkowe podtrzymujące ramiona
i równowagę głowy
Szarpnięcia powodują mój bunt
urastający do rangi oszalałego narzędzia
Przepełniona smutnoweseleniem
kap - kap - kapię na posadzkę
Gdy chcesz, chowasz mnie do szuflady
jak prześwietloną kliszę
bo braterstwo dusz zbyt odległe
o miliony przeżyć, miliony volt
Strasznie Cię wyolbrzymiam
Zawsze taki ostateczny
wyłaniasz się ze mnie
w coraz to nowszej formie
w coraz to nowszej formie
Teraz cięższa o każde włókno
przychodzę do Ciebie z Tamtąd
i wcale nie znasz tej przestrzeni
Też chciałbyś tak normalnie
lecz co dnia spoglądając w lustro
rozbijasz się o szaleństwo
mojego odbicia.
IV. RÓŻNOSTKI.
***
Zimaleci Przez
Zbiorowość
Przewidując Nudologia.
Odbielskuję Odmrożenie.
Socjologia, Socjologia.
PLATON
Łącząc Się W Dogmacie
Słuchając Mistycznych Przepowiedni
W Wieku Złotego Środka
Tchnął w Nią swój Ogień
Wydobył z Niej Prawdę
i tęsknił aż wzejdzie
od hołdów herosów
objęć boskich torsów
Stworzył Im Ideę
Przyczynę Piękna Rozumu Początku
W jaskini zamknął Ich karły
i dał ogrody rajskie
A teraz odchodzą
bo nie dostrzegają
Rozerwane ręce rąk
Pytające wzroki
A teraz giną
Te dłonie, te dłonie...
Czy ktoś je popycha ?...
A PLATON na szczycie
Ironia, ironia...
Czy On się uśmiecha ?...
***
Kolejny
banalny dzień.
Stłukłam szklankę i lustro.
Lustro jest już martwe
Tak jak szklanka
Jak Ja.
***
Słońce wysoko, wysoko
Zapach rychłego lata
I kwiaty wokoło
I maj...
I wrzask zażynanych dzieci
Ich matek płacz
Kobiet gwałconych skowyt
Żołnierzy bezduszny honor
I kwiaty wokoło
I maj...
NA GAPĘ
Przejechał pierwszy
potem drugi, trzeci, czwarty...
Odwag prysnęła
Zamiar jak orzeł
wzbił się do góry
W żelazne szyny srebrne
ma postać wrośnięta
Już słychać stukot z daleka
Nadjeżdża powróz żałobny...
Osiem brązowych wagonów
Chęć już mózg rozpiera
Już niedaleko...
* POŚPIESZNY WARSZAWA - POZNAŃ
. . .
I ponownie to samo
- porozrzucane na torach
szczątki rannej nadzieii
I ponownie
czekanie na następny.
WYZNANIA STOLIKA
Po przejściach kobiety palaczki
w kawiarni kłócą się, kłócą
sącząc Walca ze szklanki
Kobiety po przejściach
gestykulują dymem i papierosami
pod opieką szminki
Z prochu powstały
Za siebie się odwrócą
bo tam ktoś ma zapałki.
***
Na złość maminej logice
jestem fanatyczką farbionych
pasemek
Wystrzałowych, nieposłusznych
bez kokard czy spinek
Ot, farbowane włosy !
Mokre od alkoholu
lub suche od nikotyny
Wolę je niż grzeczny Francuz
Zobacz mamo -
jakie one są wolne !
Nieuczesane niczym myśli
Utaplane w popiołach
Widzisz mamo -
mi też już pyskują...
V. BÓG.
***
Kiedy i gdzie uklękniesz
Przed jakim konfesjonałem
Kto Ciebie rozgrzeszy
... Boże... ? ...
I.N.R.I.
Tak bardzo cierpiałeś...
Z żalem spoglądam
na Twe załzawione lico
Ufałam, że w nim odnajdę
bezkresny spokój ducha
A doznaję wyłącznie
lęku zwykłego człowieka
jaki wylewa się
przez studnię boskości
Jest taki zwyczajny
Tak niedoskonały
niczym śmierć owada
w błysku nocnej lampy
Mimo to nie tracę wiary
i z oddaniem klękam
u Twoich stóp
których bolesne wybroczyny
zamykam w szkatułce
Wieczór ułożę ją przy łóżku
Może w którąś bezsenną noc
ożywi we mnie nadzieję
A może sprawi po prostu
że po raz pierwszy od dawna
pomodlę się.
***
Chrystus na defiladzie
bity i ośmieszany
pozdrawiany okrzykami
wrogów zza barierek
Oklaski, wiwaty, serpentyny
Przybyli:
- Św. Protesty
- Św. Oszczerstwa
- Św. Katusze
Powoli do przodu
Płytka po płytce
Cios za ciosem
Potknięcie grozi kalectwem.
Lekcja Wolnego Spacerowania.
LIST KAINA DO ABLA
Musiało się wypełnić
Gdybym chybił Twoja pięść
zapewne uderzyłaby celniej
A ktoś przecież
musiał być tym Pierwszym
żeby nie było kolejnych
(prosta logika myślenia)
Bóg się pomylił Ablu
Odrzucenie mające być piętnem
nie jest aż tak straszne
Ludzie zawsze przyjmują mnie
z otwartymi ramionami
I choć imieniem Kain
nie nazywają niemowląt
Wytrwale podążają
coraz dalej na Wschód.