20 kwietnia, 2013

W stolicy Królów Polski.






Uśpione miasto  żelaznym dymem
wieczne jak Rzym
lub Hollywood
o świcie
kładzie mnie u stóp 
U sennych jeszcze bram
śpią w murach Antyfony
ptaki i kadzidła
zielenieją na dachach
wieki
kamienie pragną
postaci
ciężarne ulice 

Tak wszyscy kochamy
to miasto
że umieramy dla niego
przedwcześnie


                                                                                - w tenże sposób pisał o Krakowie Ślusarczyk-Lotos. 



A w jaki mnie do niego przywiodło ?
Ot, gdzieś ostatnio trafiłam na zdjęcia krakowskiego blogowicza, które wywarły na mnie wpływ:
* wydobyły z chłodnego marazmu
* skłoniły do refleksji
* zmusiły do ponownego przywitania się z ową skarbnicą kultury

Z czysto południową ciekawskością i powoływaniem Madonny na świadka ;P zwyczajnie trzeba mi było zweryfikować w empirii -jak to u pilotów bywa- czy ten kawałek planety ziemskiej, znany mi przecież wzdłuż i wszerz, faktycznie jawi się w teraźniejszości, jak go opisują.

To po nim fundowałam sobie chyba najdłuższe z najdłuższych spacerów. I widziałam !
Bo nie sztuką jest widzieć, lecz W I D Z I E Ć.
Transfiguracja pozornej przeciętności w odurzającą scenerię. Orientalny kalejdoskop. Perska baśń:





Macie chęć poczytać ?
Więc do dzieła !

Czasami czujemy, że musimy udać się na wyprawę. Coś w rodzaju kategorycznego imperatywu.. Bezsensu z tym walczyć na logiczne argumenty. Trzeba dopić kawę z pianką, wstać z antycznego krzesła i wyjść przez drzwi... Drzwi szafy, jak ma to miejsce w jednej z nastrojowych kafejek w obrębie Starego Rynku::





... Echże, miało być o Rynku, a tymczasem jakieś opisy willi z sennych powieści cisną mi się pod palce. 
Nie tak się podchodzi do epicentrum spotkań oraz dyfuzji tylu kultur ! Jakoś tak przedmieściami, okrężnicami... 
Ma być tłoczno, świetliście, pocztówkowo:







Kościół Mariacki;
na lot balonem pewnie bym się nie zdecydowała z prostej przyczyny, jaką jest mój wyimaginowany lęk wysokości. 
Zaryzykowałam za to wyjście na Hejnałową Wieżę. Trzeba lubić ludzi, gdyż co 5 stopni się z kimś wymija. 

Z góry miasto jawi się niby obraz w ramie popielatych kamieniczek. Czasami tylko jakaś bezludna wyspa (na przykład zielonkawy dach Kościoła Św. Wojciecha) zakłóca rytm symetrycznego kunsztu. 

Warto więcej poczytać o samej bazylice, jako że zawiera rzeźbiarskie arcydzieła Wita Stwosza (m.in. Ołtarz Główny obrazujący sceny z życia Marii i Chrystusa): 

 






Studnia skryta za rogiem:



Sukiennice;
stragany sukienne zainicjowane w 1257 przez Bolesława Wstydliwego. 
Wielokorotnie przekomponowywane, co sprawiło, iż obecnie w niczym nie są zbliżone do pierwotnej postaci. Zresztą - do niedawna także były w renowacji. Przysłonięte gigantycznymi bannerami, z boków jedynie uchylały rąbka tajemnicy, że będą w odcieniu piaskowym.

I proszę:

 




Barbakan;
z powodu oblepiania go przez turystów (no ok - to było istne Pandemonium !) sfotografowałam jedynie centralne wejście zasnute znudzonymi głowami (pardon - nostalgicznymi ! ;).

Sam Barbakan [inaczej "Rondel"] stanowi bastion obronny z 1499 roku. Jest nim wycinek koła o średnicy 24 m i ponad 3 m grubości murów:



Następny obiekt wart zakosztowania to Jama Michalika;
legendarna już Cukiernia Lwowska wiąże się z historią krakowskiej bohemy i Kabaretu "Zielony balonik" z szacownym Boy-Żeleńskim w roli głównej. 
Kukiełkowe przedstawienia przyciągały doń tłumy i pomimo, że wstęp był bezpłatny, zdobycie Wejściówki wymagało iście dyplomatycznych umiejętności. 

Dziś na ścianach satyryczne karykatury, witraże i meble o miękkich liniach. A wszystko schwytane w siatkę odbić dzięki lustrom z kinkietami. Dopełnieniem powabnej całości jawi się kulisty żyrandol, gdzie światło elektryczne stapia się ze słonecznym wytwarzając niesamowite interferencje. 
Jama zaprasza do swych włości pysznymi pysznościami typu "Cielęcina w sosie śmietanowo-borowikowym zakrapiana Koniakiem", "Łosoś w dipie szafranowym na maśle" tudzież "Bażant w żurawinie podawany z kurkami".


Tymczasem ja podchodzę nad Wisłę...



... ponieważ w odbiciu tafli pięknie widać jak płomienna kula stacza się ku kresowi drogi, a woda zabarwia liliowym szkarłatem:

 


Teatr Słowackiego;
krakowski, wiedeński, paryski. Eklektyczny. 

Dla miłośników Szlaku Młodej Polski budowla bardzo znacząca -> to w niej odbyła się prapremiera znakomitego dzieła Wyspiańskiego "Wesele". 
Teatr liczy sobie już 118 wiosen. 
Po jednej z Konferencji Organizacji 'Wspólnota Demokracji' na ścianie garderoby autograf złożyła sama Sekretarz Stanu, Hilary Clinton. Zawsze to jakaś reklama medialna :->. 


Jego położenie zaskakuje wynurzających się z przejścia podziemnego, zdezorientowanych przechodniów: 







Collegium Broscanium;
a klarowniej - Instytut Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego

Ukrywa się przy ulicy Grodzkiej. Ukrywa się, ponieważ przylega do niej krótszą częścią, zaś Dziedziniec tonie w cieniu zarośli. 
Zapewne niejeden z Was koło niego przechodził zupełnie nie zauważając, bo na przykład nie mógł oderwać oczu od figur Apostołów sprawujących wartę przed Kościołem Piotra i Pawła (osobiście jestem zmęczona Barokiem aż do odwołania toteż sobie go odpuszczę). 
Wartałoby dodać, iż genezy nazwy "Broscanium" należy doszukiwać się w matematyce bowiem pochodzi ona od nazwiska wybitnego matematyka, Jana Brożka:




 
KtOś z uroczą prostotą wchodzący mi w kadr ;<): 



Wzgórze Wawelskie;
O Wawelu nadrukowano już tyleee, że biliardowy wpis byłby monotematyczny. 
Wszyscy przecież wiedzą, iż owo polskie "Akropolis" stanowiło renesansową kolebkę oraz obronną fortyfikację dla królów. 

I wszyscy wiedzą ;), że w Katedrze zawieszono największy Dzwon o wadze 365 kilogramów. 
Jego bicie oznajmia wyłącznie święta i najbardziej ważkie momenty dla państwa: dzwon bił po ogłoszeniu śmierci papieża Jana Pawła II i bił po tragedii lotniczej Samolotu Prezydenckiego w Smoleńsku /po której notabene Lech z Marią Kaczyńską spoczęli w wawelskich kryptach obok znakomitości tkj Jan 3 Sobieski ze swą Marysieńką, Adam Mickiewicz, Józef Piłsudski.../.
Obsługą Dzwonu Zygmunta zajmuje się 12 pracowników. Rozkołysanie go bywa niebezpieczne - znany jest przypadek dzwonnika, który nie puścił na czas liny, przez co został wyciągnięty przez okienko Dzwonnicy. Szczęśliwie, do końca nie puszczał sznura, dzięki czemu wciągnęło go z powrotem na wieżę. 
Uff...






Katedra Wawelska... to tutaj rodziła się nasza historia...



Tam gdzie Czas staje (a raczej- przestaje się liczyć):



Błękit przeszywa strzałami ceglaste mury, a prastare okiennice usychają z pragnienia, znieruchomiałe w posępnym oczekiwaniu:



Z przypadkowo spotkanym kolegą z Uczelni ;-):

 




Łagiewniki - boczne oczy miasta.  

Łagiewnickie Sanktuarium Bożego Miłosierdzia wiąże się z działalnością Św. siostry Faustyny Kowalskiej, a od lat 40. jest celem pielgrzymek związanych z obecnością słynącego łaskami obrazu Jezusa Miłosiernego



I na podsumowanie migawka z Lotniska Balice  
[przed wycieczką, jaką miałam przyjemność popilotować;-)]:






Kraków to oczywiście tysiące innych niezłomnych zabytków, solennych legend, kawiarenek, filharmonii... To przenikanie się stylów splecionych z przyrodą w alchemiczny amalgamat. 
Tutaj ma początek Szlak Orlich Gniazd i tu przebiega Szlak Architektury Drewnianej
Nie można też pominąć imprez kultywujących folklor {Wianki, Lajkonik, Juwenalia}. 

Baudelaire stworzył taki esej - "Malarz życia nowoczesnego", a w nim pamiętny fragment o tym, jak postrzega jestestwo osoba zdrowiejąca. Wszystko jest wyraźne, jaskrawe, rysowane pewną kreską, gęste od konkretów, od głosów, woni.
Dla mnie K-ów miał wówczas bliźniacze kontury. Nadal ma. 
Z tego powodu na pewno znów go odwiedzę...