23 kwietnia, 2012

OFF'owisko.





Ażeby odpocząć od turystycznych plenerów będzie muzycznie ;->:



OFF FESTIVAL
4 dni doskonałej muzyki alternatywnej, łączącej wrażenia artystyczne z chęcią przeobrażania świata;

O jak Och !
F jak Fascynująca
F jak Fantastyczna

F jak Feria stroboskopów
E jak Emocjonalna
S jak Satysfakcja
T jak Tonów [i TONÓW]
I jak i ;)
V jak Variactwo
A jak Alternatywnej
L jak Luminescencji



Premiera imprezy odbyła się w mysłowickim Słupna Parku w 2006 r. za pośrednictwem jego twórcy -> wokalisty MYSLOVITZ, Artura Rojka. 
Obecnie stanowi ona jedyne spectrum na wschód od Berlina, gdzie można posłuchać wszystkiego, co odważne i innowatorskie. 
To na OFFie ścianą psychodelicznego dźwięku miażdżył powietrze MOGWAI, czarował balladami IRON & WINE; to tutaj swą indie-rockową, introwertyczną opowieść snuł I LIKE TRAINS tudzież kaskaderskimi popisami zniewalał THE FLAMING LIPS.

Koncerty z reguły rozgrywane są na 4 scenach - Ofensywnej, Leśnej, Eksperymentalnej, a także na scenie Machiny.



Nasza ekipa miała okazję uczestniczyć w drugich, trzecich i piątych urodzinach owego 'dziecka' Rojka:







W II edycji z ciekawszych polskich wykonawców wystąpili PINK FREUD, DICK 4 DICK, ŚCIANKADEZERTER, THE SYNTETIC AKA CZŁOWIEK WIDMO oraz KASIA NOSOWSKA w bezprecedensowym duecie z BUDYNIEM
A z zagranicznych - I LIKE TRAINS (Walia), ARCHITECTURE IN HELSINKI (Australia), PORT ROYAL (Włochy) czy PIANO MAGIC (Wielka Brytania): 





Ponad to folkowa (dodałabym - z delikatną domieszką progresu) KAPELA ZE WSI WARSZAWA:




 
... i moje diamentowe odkrycie czyli Norwegowie z THE LOW FREQUENCY IN STEREO tworzący tzw. lo-fi-punk /połączenie JOY DIVISION + STEROLAB\:





III odsłona wydarzenia, a wśród polskich gości CZESŁAW ŚPIEWA, LAO CHE, MUCHY, HEY, WAGLEWSKI FISZ EMADE bądź BUDYŃ & SPRAWCY RZEPAKU.
Z zagranicy przyjechali - > MOGWAI (Szkocja), IRON & WINE (USA), CLINIC (Anglia), BRITISH SEA POWER (Wlk Bryt.) tudzież niezniszczalny amerykański OF MONTREAL:







Misterne kompozycje basowego rocka z elementami post-punka, a do tego gra reflektorów w wykonaniu BRITISH SEA POWER:





A CZESŁAW ŚPIEWAł i śpiewał...







Pragnienie energetyzującej, crossoverowej nuty ugasił LAO CHE utworami z płyt "Gusła", "Powstanie Warszawskie" albo "Gospel":









Anno Domini 2010' i widowisko przeniesione /na wskutek odcięcia dotacji Mysłowic\ do Doliny Trzech Stawów, przytulnego azylu w sercu przemysłowych Katowic.

Tym razem festiwal zaowocował mnóstwem profesjonalnych występów jak również fascynującymi debiutami. 
Pojawili się - LENNY VALENTINO, VOO VOO, KRYZYS, GABA KULKA, APTEKA, O.S.T.R., SZELEST SPADAJĄCYCH PAPIERKÓW, TIDES FROM NEBULA, SOMETHING LIKE ELVIS, CIEŚLAK I KSIĘŻNICZKI, INDIGO TREE, GÓWNO, THE FLAMING LIPS (Stany Zjednoczone), WILLIAM BASINSKI (-||-), THE HORRORS (Wielka Brytania) i wielu innych zaproszonych:







W pamięci szczególnie utkwił mi popis z głębokim, alternatywnym dnem duńskiego MEW
Był niczym podróż tunelem, niczym sen...





Poza tym akustyczny ładunek prawdy z szeroko pojętej kategorii folku -> brytyjski TUNNG zatapiający się subtelnych aranżacjach electro:





Przerwa na sztucznie stylizowanej plaży:



And time to go sleep ;-):

 




13 kwietnia, 2012

Węgierskie skarby - Baszta Rybacka.







Nie często bywam na blogu, gdyż razem z nadejściem cieplejszego sezonu dużo aktywniej spędzam dnie 
/to podobnież jak moja pasja, która w trakcie zimowego snu stacjonuje na odległej planecie\. 

Jednak ten tydzień był tak pogodny, że aż mnie natchnęło - a konkretniej przyszedł mi do głowy pewien pomysł na urozmaicenie węgierskich treści ->> architektura kamienna. Popielata przestrzeń, taka baśniowa. Taki ciężar. 


A ciężar będzie dotyczył Baszty Rybackiej, jakiej replikę widziałam na niedawnej wystawie cukierniczej  ;<).

Zdjęć wstawię nie mało - wyrywków mojego świata. Tam i Wtedy. Bez względu na to, co się za nimi kryje, może rozjaśnią komuś deszczową noc.



Na dobry początek mijane przez nas piękności:









Słów kilka o Parlamencie
- skoro już parokrotnie przewijał się między wierszami.

To doskonałe, neogotyckie gmaszysko z 1884 roku z setkami sal \jego powierzchnia wynosi 17.700 m2/ stanowi żywy wyraz kulturowej tożsamości i do dzisiaj pozostaje sugestywną dumą epoki Modernizmu.

Kopuła centralna ma 96 m, co jest świadomym odniesieniem do zwycięskiego podboju Madziarów w 896 roku. Sklepienie podtrzymują kolumny z podobiznami władców, natomiast pod sklepieniem mieści się hall z 16 ścianami, gdzie odbywają się uroczystości państwowe:



 




I w końcu Baszta Rybacka.

Ta disney'owska budowla z wieku XIX usytuowana jest na przeciwko Góry Zamkowej jako zdobna rama Kościoła Św. Macieja
Swój afektowany, pseudogotycki wystrój zawdzięcza rozbuchanej wyobraźni F. Schuleka. 
Siedem stożkowatych wież symbolizuje namioty siedmiu plemion madziarskich, które zamieszkiwały tutejsze tereny:

 








Filarowe 'okiennice' rodem z Turcji ;) oferują niebotyczne uniesienia:



Subtelnym przeciwieństwem bajkowej absurdalności jawi się Galeria Narodowa:



Pora na świątynię Macieja.

Niektórzy twierdzą, iż to wszech-dzieło europejskiego Eklektyzmu, inni przyrównują ją do przesadzonej scenografii teatralnej. Niemniej jednak trudno potraktować milczeniem ów olśniewający dobytek.


Kościół prosperuje pod patronatem monarchy Macieja, który zawarł w nim swoje dwa śluby. 
Do wnętrza wchodzi się przez portal Marii z 14-wieczną płaskorzeźbą przedstawiającą zaśnięcie Najświętszej Panienki. Stonowana przestrzeń przypomina średniowieczne wzornictwo, zaś w Kaplicy Loretańskiej góruje barokowa Czarna Madonna z 17-go wieku.
Grzechem byłoby też przeoczenie w oratoriach obszernej kolekcji sztuki sakralnej:





Zamiłowanie Schuleka do ornamentów przejawia się między innymi w 80-metrowej wieżycy:



Finezyjne zadaszenie przywodzi na myśl dywan z kreskówki o Sindbadzie ;O:



A tutaj konny Pomnik Stefana, pierwszego króla Węgier:



I wreszcie (czy ktoś jeszcze dotrwał do tego miejsca ?) arcymalownicze pejzaże z tarasów na Parlament, Katedrę Św. Stefana i miasto.

Proszę tylko nie patrzeć na barwy krzewów green, brown and red - to znaczy patrzeć, jak najbardziej, ale nie w kontekście opowiadanej historyjki, ponieważ mają one niewiele wspólnego z zimnymi, kamiennymi okładzinami:
 






Wychodząc z Baszty wstępujemy na pobliską uliczkę z przemiłymi kawiarenkami, gdzie wiatr przywiewa orzeźwiający akord.
Nieoczekiwany...



Ten akord to esencja-kwintesencja przemijania przez tamte niezapomniane wakacje: