17 maja, 2016

Bit, adrenalina i rollercoastery /EUROPA-PARK\.







Drogi Czytelniku, 
przyjmij tę notkę ze stoicyzmem jako przecinek od turystycznych wojaży, potraktuj jako garść landszaftów. Mogłabym bowiem zostawić ją w cyfrowej szufladzie, ale szkoda mi tych emocji, rewii kolorów, hałasów, komicznych, a momentami nawet ekstremalnych wspomnień. 
Zwłaszcza że o parku rozrywki nie pisałam chyba jeszcze nigdy. 


A było tak:
długi majowy weekend |Niemcy też takowy celebrują jeno tydzień po nas ;-)|, pobudka o ósmej, prysznic, śniadanie (...), punkt 10:00 zatrzaśnięcie drzwi. 
Dwie godziny jazdy z trójką znajomych niemalże pod francuską granicę do maleńkiego Rust, gdzie znajduje się drugi (zaraz za Disneylandem) pod względem liczby odwiedzin park o nieskomplikowanej nazwie Europa-Park ;-); tylko w zeszłym roku odwiedziło go ponad 5 mln przyjezdnych:





 


Na pomysł utworzenia lunaparku wpadł Franz Mack razem z synem Rolandem podczas podróży do USA w 1972 (ach, te podróże... ;)).
Powierzchnia waha się w granicach 950 tysięcy metrów kwadratowych i ciągle urasta... 
Odnajdziecie tam wszystko - obszerny parking, kempingi, hotele, z jakich najpopularniejszy stylizowany jest na wyniosłe Koloseum, bogatą gamę gastronomiczną, teatr, kino tudzież transport dla zwiedzających jak na przykład dwutorowy EP-Ekspress. 
Kompleks podzielono na 17 obszarów tematycznych reprezentujących tradycje rozmaitych krajów naszego kontynentu.
Bilet normalny jednodniowy kosztuje 45 Euro:





Niedaleko wejścia gości wita włoska scena z orkiestrą:



 


Zabawę rozpoczynamy od Piraten in Batavia - przyjemnego spływu pontonem w kanale wodnym przedstawiającym krainę piratów pełną komputerowych animacji lub poruszających się marionetek:




Minęła 13-sta, a więc i coffe time ;) -> wirujące spotkanie w filiżance:

  

Kawa nie daje oczekiwanego rezultatu więc inaczej podnosimy adrenalinę.

Najnowszy z tutejszych i jednocześnie pierwszy drewniany timburcoaster - Vodan.  
Ma 1050 metrów długości, osiąga prędkość ponad 115 km/h, podczas której przeciążenia sięgają 3,5 G.
Cechą dodająca ciśnienia jest to, że trasa krzyżuje się z Blue Fire Megacoaster i Atlantica Super Splash
Fakt, iż powstał z drewna potęguje wrażenie jakoby konstrukcja zaraz miała się rozpaść.
Mimo dłuuugaśneeej kolejki (75 min oczekiwania !) zaliczony przez nas dwukrotnie ;).

Brama wejściowa:







Aby kolejki przebiegały w milszej atmosferze przy większych karuzelach usytuowano swoiste "skupiacze uwagi":



Po każdej jeździe można też zakupić pamiątkowe foto.

Poniższe bezbłędnie oddaje nasze reakcje: Wu. w chwilowym "paraliżu", eM. - zamknięte oczy, a ja wrzask w niebogłosy:


Filmik: Vodan - EUROPA-PARK




Po ostrych zawirowaniach orientujemy się na gwiazdę parku - szwajcarski hypercoaster Silver Star.
W trakcie oczekiwania na swoją kolej nasi panowie podziwiają modele wyścigowe ufundowane przez Muzeum Mercedes-Benz:

 


Silver Star => wysokość - 75 m, długość - 1620 m, przeciążenia - 4G, a prędkość prawie 130 km\h.
Aczkolwiek poczucie stabilności zdecydowanie lepsze niż na poprzedniku.
Najbardziej przerażający moment to początkowy najwyższy wjazd i zjazd... potem już tylko Psalm na ustach i przed siebie ;-P.


Eins, zwei, drei... START !:



Totalne zaburzenie błędnika:

W rejonie tematycznym Islandia straszy jeszcze Blue Fire Mega Coaster.
Ta kolejka przyspiesza od 0 do 100 km w ciągu 2,5 sekundy. Następnie wpada w zapętlenia, korkociągi i tzw heartline roll. Jej prędkość maksymalna to 110 km/h, długość - 1056 m, a G wynosi 3,8.

Wraz z M. odpuszczamy sobie jazdę ze względu na nieminiony jeszcze świst w uszach i 'drgawki' lękowe po poprzednikach.
Bardziej odważnymi zawodnikami okazują się być nasi dżentelmeni:





Oszołomieni i spragnieni w greckiej tawernie zjadamy bardzo zdrowy i bardzo typowy dla Grecji obiad czyli Zestaw 'Kebab, frytki + Cola' ;P:



Później czas na Posejdona - pierwszego wodnego coastera w Europie.
Rozpościerającego się na 836 m i rozpędzającego do 70 km o przeciążeniu 3 G:





W tym budynku odgrywane jest przedstawienie pod tytułem Kasandra. 
Są w nim zawarte wszelakie efekty wirowania, odwracania do góry nogami, przesuwania w boki oraz spadania w dół.
Ręczę, że za plecami przebiegła mi nawet mysz ;):



Dochodzimy do sekcji rosyjskiej.
Stacja kosmiczna:



"Kula" czyli Eurosat, gdzie trasa biegnie z góry na dół w totalnej ciemności z efektami odbić od dużej piłki "poprzecinanych" światłami laserów.
Długość - 900 m, przyspieszenie - 60 km, G-force - 4G.

Nie zalecam tym, którzy miewają problemy gastro:


Filmik: Eurosat - EUROPA-PARK




EuroMir - roller wyposażony w wirujące gondole jadące do przodu albo w tył ;).
Długość opiewa na 984 metry, prędkość jazdy to 80 km na godzinę, a przec. - 4G: 

 


Przed nami Holandia:











Tymczasem znikamy w Krainie Arthura...

Zjazd ichniejszymi krzesełkami inicjuje wędrówkę z postaciami bajki "Artur i Miminki". 
Napotkacie tutaj gigantyczne mrówki wielkości słoni, okropne karaluchy i przedziwne stworzenia w wielokrotnie powiększonych rozmiarach.
Zachwycający 550-metrowy lot z rwącymi przyspieszeniami poprzez zaklęte królestwo niejednego sceptyka wprawia w osłupienie:

 






 




Chatka Baby Jagi:




Po fantazyjnych przeżyciach trafiamy na przemarsz najbardziej charakterystycznych bohaterów Europa-Parku:















Oczywista oczywistość, nie może zabraknąć moich ukochanych tulipanów ;):



Zaczyna zmierzchać.
Mknący Blue Fire w poświacie ciemniejącego nieba:





W GER zdążyłam odzwyczaić się od tłumów i na prawdę dawno nie widziałam podobnej masy ludzi. 
Ileż to może zdziałać chęć rozrywki ? ;-}
Tymczasem masy rozproszyły się gdzieś i zaczyna narastać cisza..
Dzionek zasypia, zaś zakamarki ożywają wieczornymi światełkami: 




 






A następnie, proszę Państwa, nastają takie migoczące, coraz bardziej granatowe spektakle:







Potrójny niebieski czyli blue(s):



PS:
postuję 3 dni po imprezie ---> kark i niektóre mięśnie nóg pobolewają mnie do dziś. Jednak wartało. Przezwyciężyłam w sobie jakieś kolejne bolączki...
No i pozostały foto-grafiki.
Rzecz niewątpliwa, tuż obok mijałam fotografów z prawdziwego zdarzenia - solidne statywy, porządne obiektywy przypominające teleskop Galileusza. "To nic" - powtarzam sobie - "to nic". 
Najważniejsze, że Veni, Vedi, Vici !

Zabawa, radość, oderwanie.
Stanowczo zalecam !!! :D