16 listopada, 2014

Na Zamku w Rabsztynie.








By nieco rozproszyć miejski klimat, niniejszą notkę postanowiłam poświęcić czystej historii.
Architektura ruin, enklawa rozpadu, do tego znakomite, mocne barwy.
Tak Zamek Rabsztyn pozwala przenieść się w oświecone czasy polskości, kiedy to gród jawił się ośrodkiem życia kulturalnego stanowiąc oazę dla przemierzających kresy Jury.


Dajcie się więc ponieść oniryzmowi wkomponowanemu w średniowieczny mrok, w niezrównany sposób cudny i tajemniczy. Wczujcie się w magię tejże przeszłości !





"Rabstein" czyli "Krucza skała".

Btw, dla ludzi Średniowiecza, dla jakich najwyższym wzniesieniem była ich własna chata, zamek na jurajskich skałach uchodził za dostępny jedynie ptakom (stąd zresztą nazewnictwo "Orle gniazda").

Dzieje drewnianego pierwotnie Rabsztyna sięgają XIII wieku i są osnute pytajnikami. 
Istnieje kilka hipotez na temat jego budowniczych - najprawdopodobniej był to ród Toporczyków, potem obiekt przeszedł w ręce rycerza Iwo, by następnie gościć burgrabiiego Jana. 

Mówi się, że jest połączony podziemnymi korytarzami z niedalekim Olkuszem.



W trakcie naszych oględzin pogoda lawirowała z kwadransu na kwadrans.
Poduchy z chmur rozniesione po błękitnym łożu kapryśnie romansowały ze słońcem: 





 

Kładka przez fosę:







Po latach owa rezydencja możnowładców spłonęła od pochodni Szwedów, zaś nowożytni ekonomiści zebrali leżące odłogiem ciosy pod budowę Browaru









 

Po dzisiaj trwają prace restauratorskie, o czym grzmią tablice -> tablice ostrzegające o przekraczaniu granic i o granicach, jakich przekraczać nie należy:



Fama niesie, jakoby pod spodem znajdowało się drugie zamczysko. 
W jednej z jego komat spoczywa dwójka skamieniałych dzieci. Chłopiec ma na palcu pierścień wysadzany brylantami, a dziewczynka zawieszony sznur pereł. 
W sąsiednich salach mocą zaklętych śpią zastępy żelaznych rycerzy. 
Raz w roku, w Niedzielę Palmową, kiedy z pobliskiego Kościoła wychodzi Procesja, budzą się z letargu, zaś pierścień obraca się otwierając wrota. 
Zbrojni zasiadają do stołów uginających się od najwytrawniejszych potraw, aby potem podjąć walkę z wrogiem. 
Niestety po uczcie niechybnie znów popadają w sen...
Dopóki pierścionek nie zsunie się z ręki chłopca, dopóty nie nastąpi odczarowanie: 



Równorzędnego bohatera stanowi Natura. 

Urwisko, gdzie Diabeł nie tylko mówi Dobranoc, ale jest w nim też zameldowany ;) 
/nieprzypadkowo na czarno-biało/:

 


Te ogniste krzewy to dereń; w lecie zielony, na zimę przebarwia się na czerwono.

Na zdj. na parę minut rozświetlony złotem Zachodu:



Ślady wyrysowane w wapiennym ciele, a wszystko podane na tacy niemal perfekcyjnie:


Gdybym miała wtedy lepszy sprzęt aniżeli ten mój cyfrowy peryskop ;-), porobiłabym ostrzejsze zbliżenia. Ponieważ dzięki makro można zachwiać proporcjami oglądanego świata, wydobyć niewidzialne tropy.
Gdybym wtedy miała ;-)...





06 listopada, 2014

Tour De Paris - cz. II (deszczowa).


INDILA - 'Dernière Danse'






Druga twarz Francji - w tym akcie pochmurna, zgaszona, wilgotna.

Przebudziłam się o 9:00. 
Przebudziłam się patrząc w niebo i patrząc na deszcz. 
A Tam rozgrywały się dantejskie sceny: poranne pranie, gdzie brudne chmurzyska zażywały kąpieli po to, by lada chwila runąć kroplami na Ziemię.

Nim jednak lunie, przejdźmy do foto-obrazków.


Najpierw mini-śniadanko ze świeżych, słodkich truskawek:



I jeszcze raz rewiry Lisieux -> a dokładniej Dom Sióstr Zakonnych:











I ponownie wychodzimy na paryskie ulice:




To, co w tym ujęciu podoba mi się najbardziej to te ołowiane kłębowiska, przemieszane z białymi mazami:



W trakcie deszczu wszystko pachnie inaczej. Czuć zapach mokrej kory, rześkiej => aż chce się połykać tę rześkość haustami: 





Kościół:

 


Notredamskie witraże.
Wyśmienite plecionki cieni i półcieni, kłosy przeplatane piaskami promyków i jaskrawością akryli. 
Niczym puzzle układają lakoniczne legendy:







Chiński akcent również się wynajdzie ;):



Avenue des Champs-Élysées.  
Aleja Pól Elizejskich.

Na ich miejscu do roku 1616 uprawiano ziemię, a przez aglomerację zostały wchłonięte dopiero w dziewiętnastowieczu. 
Często wyłączane z ruchu z uwagi na imprezy plenerowe jak na przykład Tour De France.  

Aktualnie usłane teatrami, restauracjami i spacerniakami, gdzie flirtują zakochane pary: 



Celowo zostawiłam Ją jako kawior na kolację. 

Wieża Eiffla.
Symbol rozdyskutowanej metropolii, najbardziej wymowny z wymownych. 

"Żelazna Dama" stoi na krańcu Pola Marsowego.  
Jej ażurową konstrukcję zaprojektował Gustave Eiffel specjalnie na Wystawę Światową w 1889 roku. 
Miała upamiętnić setną rocznicę Rewolty Francuskiej, a przy okazji zademonstrować splendor techniki. 
Wysokość "Damy" wynosi 81 pięter typowego wieżowca (choć zmienia się to o ok. 18 cm, gdy pod wpływem wiatru struktura kołysze się), natomiast do szczytu prowadzi 1665 stopni.

I tylko pomyśleć, że omal nie doszło by do kolokwialnego faux pas, kiedy po 20 latach złożono pismo o jej demontaż...


Polecam też wirtualne obejrzenie panoram z wieży:



Za wejście po schodach trzeba zapłacić 5 €, wjazd windą na piętro kosztuje 8,50 €, a wjazd na samą górę - 14 €.


Tu uchwycona z nad Kanału.

A nieboskłon nadal w kolorze brunatnego popiołu... 



I wzburzona, 776 km Sekwana.

Ciekawe co ją tak rozzłościło ?...





03 listopada, 2014

Tour De Paris - cz. I (słoneczna).








Kolebka Rousseau, Sartre'a i Piaf.
Nie wszyscy byli tutaj szczęśliwi, lecz nawet tacy uwielbiali jej artystyczne kreacje; zaproszenia na gorące kasztany z charakterystycznym "ę" od sprzedawców; aureolę przydrożnych stoisk malarzy, zachęcających do zrobienia sobie autoportretu; impresje odbijane w mętnej Sekwanie. A jeszcze innych uwodziły przemieniające się witryny butików należących do zacnych maestro sztuki krawieckiej...

 
Niezwykle przyjemną koncepcją na Paryż jest trasa od kawiarni do kawiarni, bo są ich tam dosłownie setki !
Amatorzy na pewno powinni zobaczyć knajpkę na Montmartrze, gdzie kręcono "Amelię". 
To jednak atrakcje dla tych, co zapoznali się już ze stolicą Francji
Reszta przybyszów zdecydowanie powinna oddać się zwiedzaniu, połykając w jednym tchnieniu Luwr, Katedrę Notre Dame, Łuk Triumfalny czy choćby Cmentarz Pere Lachaise, na którym grób Jima Morrisona pielęgnują oddani wielbiciele. 



Na zachętę pokażę miejsce mojego zakwaterowania, maleńkie Lisieux

Ilekroć patrzę na te kadry sprzed wielu lat, jakoś tak przypomina mi się Toskania.
Słoneczna, jasna, radosna:







Miejscowość leży w Dolnej Normandii, słynie z serów, winiaków.. oraz Św. Teresy - Patronce Misji:







Nazwa "Lisieux" pochodzi od starożytnego, gallijskiego plemienia Lexovi. 

Z wyraźniejszych zdarzeń uwypuklę 14-wieczną epidemię 'czarnej śmierci', po której minęły złote czasy rejonu. Tutaj pochowano sędziego procesu Joanny d'Arc, a w 1907 odbył pierwszy lot wynalezionym przez siebie helikopterem P. Cornu:



Na dokładkę namiastka losów Paryża;
tak po prawdzie owa zapomniana osada Celtów zaczęła rozwijać się dopiero po przybyciu Rzymian. 
To dzięki Rzymianom Lutecja stała się najistotniejszym centrum handlowym Galii. W wieku V była już na tyle atrakcyjna, że musiała walczyć z łupieżczą armią Hunów.  
Jednak prawdziwy rozkwit przypadł na wiek 16-sty. 
W międzyczasie wybuchła rewolucja, jakiej ideałami karmili się egzogenni buntownicy. 
Miasto przetrwało porażkę Napoleona oraz masakry dwóch wojen światowych. 
Paradoksalnie w tym okresie zaczęła powstawać ekskluzywna moda dla zamożnych - haute couture.

Szkic mojego autorstwa ;-P:

 


Swoiste genius loci sprawiło, iż każda paryska dzielnica jest wyjątkowa.  
Skarbnica poezji i sztuki; miłości i nienawiści - Paryż nie poddaje się konkretnej definicji, chociaż szukali jej Rousseau, Voltaire, Norwid.. Bezskutecznie, bo każdy z nich miał własną. Tak antagonistyczną od innych definicji, jak antagonistyczne są Paryże pojedynczych turystów:









Notre Dame - jedna z piękniejszych gotyckich katedr, której budowa rozpoczęła się w 1163 roku na rzecznej wyspie w centrum miasta.

Front dekorują 3 bogato zdobione portale z jasnego piaskowca, 2 płaskie wieżyce oraz rozeta po środku [hm, znajomy widok z wielu pocztówek...].
Warto obejrzeć również stronę tylną - najlepiej z Mostu Pont de l’Archevêché, bowiem wielce imponująco wyglądają z niego przypory wokół kościelnej bryły, nawa boczna z rozetą oraz koronkowa wieża, usadowiona na przecięciu naw.
Wnętrze katedry oświetlają kolorowe odbicia, wpadające przez witraże w strzelistych okiennicach.


Naczelna fasada:

 


Portale z galerią królów starotestamentowych:

 




Ołtarze boczne:

 




Pielgrzymi zostawiają po sobie mnóstwo zapalonych świec:





Udaję się na wzgórze w północnej części, Montmartre
Oplecione wąskimi, wznoszącymi się uliczkami z rzędami zamierzchłych kamienic.

Na szczycie dominuje Bazylika Sacre Coeur.
Sekret tejże budowli tkwi w barwie białego wapienia oraz układzie pięciu kopuł z wieżyczkami. 
Z tarasu roztacza się przepiękny widok na Centrum.

Jeśli ktoś ma sposobność, może zajrzeć na cmentarzyk przy pobliskiej Rue Saint Vincent (1798), gdzie spoczywają Emil Zola, Alexander Dumas czy Stendhal 
(ja nie miałam):

 




O, to TO właśnie - te uliczki:









Ech, i pomyśleć, że Warszawa przed okupacjami także uchodziła za Paryż wschodniej Europy . . .