28 października, 2020

ALPY - dzień 3.


TO I OWO - 'Janosik'



Zanim dojdę do meritum zdradzę, iż dzisiaj zabieram Was pod prysznic pod najwyższym wodospadem Tyrolu ;-).

Nim jednak udamy się zażyć kąpieli, opowiem jak do tego doszło. 

Otóż po śniadaniu wybraliśmy się na spacer po okolicy Oetz, bowiem przy porannym przeglądaniu Przewodnika moje oczy zatrzymały się na ilustracji pięknego, drewnianego mostu znajdującego się za pobliskim lasem. Uznałam, że koniecznie muszę go poczuć, dotknąć, podoświadczać ;).




Wellerbrücke zaprojektowany został wzdłuż rwącego prądu Ötztaler Ache, dzięki czemu teraz bez trudu można obserwować absolutną siłę natury:






Nieokiełznane kaskady lodowcowej Ache to klasyk wśród tras kajakowych Austrii:







Podczas wędrówki dołączyła do nas pewna miła Austriaczka, która - jak wyszło z rozmowy - mieszka w Wiedniu, ale uwielbia Kraków i Zakopane ;).
To ona poleciła nam obejrzeć wodospad Stuibenfall w miejscowości Umhausen.
Po niespełna godzinie byliśmy już na miejscu:



Wedle ulotki ok. 7.000 lat p.n.e. upadło górujące tutaj pasmo górskie równocześnie wypiętrzając inny masyw i tym samym tworząc kocioł jeziorny. Wyciekająca krańcami woda dekadami drążyła skałę powiększając spływ. 
Obecnie spadek wodospadu wynosi 159 metrów z maksymalnie 2 tysiącami litrów na sekundę :-O. Strumień zasilają stopione wody z sąsiednich ośnieżonych wierzchołków:





Na wierzchołek prowadzi konstrukcja z 728 stopniami i 80-metrowym spektakularnym wiszącym mostem.
Po drodze usytuowano pięć platform widokowych
Na każdej z nich widnieje info jak ćwiczyć, by poprawić swoje oddychanie (szczególnie polecane dla astmatyków), bo jak się okazuje - bryza ma właściwości lecznicze:







Stojąc na czwartej balustradzie można bezpośrednio doświadczyć "stuiben" ("pylenia"). 

Przy 35 stopniach Celsjusza kąpiel w takiej bryzie okazuje się zbawieniem...









Z bliska...





Po półgodzinnym spacerze sosnowym lasem dotarliśmy do Schroniska, gdzie zakupiliśmy kawę oraz słodkości na uzupełnienie magnezu.
Moja porcja Tiramisu była tak sowita, że połowę musiałam oddać mężowi: 





Na podsumowanie ujęcia samego Umhausen.

Fantastycznie móc codziennie rano budzić się z takim pejzażem za oknem...






03 października, 2020

ALPY - dzień 2.

 

DOUG MAXWELL - 'Heartbeat Of The Hood'



Pewnej nocy miałam dziwny sen. Przyśniła mi się fantazyjna kraina. Były w niej ogromne wzniesienia. Przypominały trochę te, które kojarzę z tatrzańskich turni, jednak ich rozmiary przyprawiały o palpitację serca. Szłam ścieżką pokrytą bazaltowym srebrem, z którego unosił się pył wraz z każdym krokiem, który po nim zrobiłam. Wzlatywał bardzo wysoko, lśnił w blasku słońca i opadał. Swawolnie wędrowałam pośród kamiennych i wyższych ode mnie ostańców. Ich formacje były niezwykłe. Jedne miały twarze przypominające leśne zwierzyny, inne były całkowicie bez wyrazu, a jeszcze kolejne miały sylwetki ubrane w zwiewne falbany. Nie były to jedyne elementy, jakie zachwyciły mnie w tym dziwnym świecie. Pełno tkwiło w nim błękitu, łąki porastała amfibia i mech przypominający zielone dywany. 

Aż nagle z zamyślenia wyrwało mnie uczucie lekkiego bólu w okolicy kostki. Był to mały, świecący kamyczek. Bazalt. 

- "Ach, ja nie śpię ! Jestem w najfantazyjniejszej z prawdziwych krain..."



Tak. Obraz ponad słowo. 

Alpy czyli baśniowe widoki i czyste, zdrowe powietrze:


Alpy to najwyższe, a za razem najpiękniejsze góry naszego kontynentu. 

Potężny łańcuch, który zaczął się formować w orogenezie alpejskiej (czyli blisko 55 milionów lat temu) ciągnie się na 1200 kilometrów. Cechami charakteryzującymi są strzeliste szczyty, kotły polodowcowe oraz doliny U-kształtne, a także ciepłe wiatry fenowe. 

Nazwę wielu badaczy łączy z celtykim rdzeniem alb oznaczającym ni mniej ni więcej wysokość.



Te olbrzymie wypiętrzenia stanowią nie lada wyzwanie dla inżynierów, którzy mimo przeciwności nie próżnują -> góry są naszpikowane tunelami oraz traktami kolejowymi za miliardy Euro:



Tego dnia planujemy całodniową wędrówkę po halach Mutterer Alm:



W tym celu po 9:00 rano udajemy się do oddalonego o 40 minut jazdy Mutters
Działa tu Ośrodek narciarski Muttereralm, do jakiego dostajemy się Koleją gondolową (14,5 E za bilet Normalny):







Tuż po wyjściu zamawiamy obiad w ośrodkowej restauracji. 
Ja decyduję się na ichniejszy specjał składający się z serowego knedla zatopionego w rosole wołowym. Dość ciężki acz smaczny:



Wu. natomiast tradycyjnie - pieczone ziemniaki z boczkiem i jajkiem sadzonym:



Już za pierwszym wzgórzem pojawiają się oszałamiające panoramy na dolinę Innu z Innsbruckiem w roli głównej:







Od lewej znajduje się malownicze jeziorko, w którego lustrze bez trudu można się przejrzeć.

Ja, Ty, My... ... ... Które to Ja ?:











Następnie podchodzimy do drewnianej Platformy, wokół której wygrzewają się alpejskie Milki ;-):







I wchodzimy na kolejne piętro...







Na pierwszym planie widzimy porośnięte trawą i iglakami zbocze... zbocze a za razem pastwisko, o czym świadczą co rusz napotykane brązowe bobki...
Za nim pręży ramiona masyw Kalkkögel:



Ściana Pfriemeswand, 1887 metrów n.p.m.:









Skaliście, coraz bardziej skaliście...





I stromo, coraz bardziej stromo...





Godzinę później schodząc ze stoku obieramy kurs na półkolisty schron, który z powodu panującej pandemii Covid19 okazuje się zamknięty:



Całe szczęście Korono(ś)wirus nie powstrzymuje kontaktów personalnych wśród populacji bydła ;).

Jakie otoczenie, takie życie...



Zejście z Mutterer Alm zajmuje nam ponad dwie godziny. 
Prowadzi gęstym, pachnącym lasem, wzdłuż którego biegnie ścieżka rowerowa i tor wyścigowy:



- KONIEC snu -