19 listopada, 2017

Małe Wielkie Księstwo.


KASIA MOŚ - 'Addiction'






W tę podróż wyruszyliśmy dość późno, bo koło godziny jedenastej. 
Późno zważywszy na fakt, że na dojazd trzeba przeznaczyć bite trzy godziny.
Właściwie nie mieliśmy specjalnych oczekiwań - chcieliśmy po prostu zrobić krótki citytrip w pełni wykorzystując atmosferę dzionku wolnego od pracy.


A będzie to opowieść o zaskakującej ciszy w stolicy państwa. O wścibskich paniach, które z uporem maniaka nawołują, by wcisnąć nam ulotkę z reklamą najlepszej kafejki: "Moja pani kochana, u nas prawie za darmo i najsmaczniej..." I o postmoderniźmie, jaki zaburza poczucie gustu (śmiem twierdzić, że Vaduz wręcz zwariowało na punkcie kubistycznych tworów) i oferuje chyba więcej wewnątrz aniżeli na zewnątrz.
Ale ale... ponoć o gustach się nie dyskutuje ;): 



Przejdźmy do konkretów:
Lichtenstein to mikroskopijne Księstwo o powierzchni 160 km2, złożone z jedenastu gmin. Mimo swej niewielkości zalicza się do najbogatszych krajów świata. 
Jego krańce wyznacza bieg Renu oraz łańcuch Alp.

Stolicę Vaduz, zlokalizowaną przy samej Szwajcarii, zamieszkuje 5109 mieszkańców /chociaż owe rejony zostały zasiedlone poprzez Germanów już 1500 lat temu/. 
Na przełomie szesnastowiecza ziemie zakupił ród Lichtensteinów. 
Najpierw jako wasalstwo Rzeszy, pełną suwerenność uzyskały w 1866 roku.

Państwo realizuje zasady klasycznej monarchii konstytucyjnej. 
Od roku 89' panuje tutaj Hans-Adam II:


Jako że językiem urzędowym ustanowiono j. niemiecki, nie mieliśmy większego problemu z komunikacją. 
Warto wiedzieć, iż oprócz Franków w wielu miejscach można posługiwać się walutą Euro [aczkolwiek ceny doganiają te szwajcarskie ;-)]. 



ZWIEDZANIE.

Na pewno must see jawi się neogotycki Kościół Św. Floriana.
Nie łatwo go przegapić, bo znajduje się po prawej stronie Ratusza Miejskiego [jednej z nielicznych perełek architektonicznych w całej tej nowoczesnej masie]. 
Świątynia została konsekrowana w 1873, a w latach dziewięćdziesiątych podniesiona do rangi 'Katedry' przez Jana Pawła II.

Wnętrza dosyć surowe, ale i eleganckie w wymowie, sprzyjające modlitewnej zadumie.
Na ołtarzu mieści się arcyksiążęca Empora zdobiona pięknym herbem, a pod nim Krypta grobowa.
Katedra posiada też niebywale interesującą Pietę:













Następnie zwróciliśmy się na północ zobaczyć specyficzny Plac centralny, jaki kilka dni wcześniej oglądałam w grafice Google:





Stoi na nim prawdopodobnie najbardziej oryginalny budynek parlamentarny landtagu. 
Pomimo klasycystycznej urody, do użytku został oddany stosunkowo młodo, bo w roku 2008. 
Jego części składowe to Dom Wysoki i Dom Długi
Swą niecodziennością definiuje otaczającą przestrzeń brukowanego skweru.  
Właściwie cały Plac charakteryzuje się czystą, jednolitą, niemal ascetyczną formą.
To beżowo-ceglana elewacja tworzy szczególną atmosferę -> szczególnie na tle błękitnego nieba:







Muzeum zaskakujące, a może nawet nieco dziwne...

Wszak ekspozycja składa się z dwóch części -> pierwsza to wystawy tematyczne dotyczące Starożytnego Egiptu, sztuki współczesnej (Dali) oraz fauny i flory. Dopiero druga opowiada o historii Lichtensteinu unaoczniając zachowane mapy, ordery, portrety, dokumenty, a także wyroby rzemiosła ludowego.


I równie zaskakujące, uliczne rzeźby:







Ratusz powstały w latach trzydziestych 20 wieku. 
Niczym z bajki o Aladynie ;):



Jeśli chodzi o jedzenie, daliśmy plamę - tyle czasu szukaliśmy odpowiedniej restauracyjki, że koniec końców wylądowaliśmy na standardowym kebabie (no, przynajmniej kawę mieli mocną i mocno uderzającą do głowy ;-)):



I kierunkowskaz na smakowitsze zakątki...











WIDNOKRĘGI.

Pasmo na wprost nazywa się Alpstein
Jak przystało na Alpy Apenzelskie, obszar widocznie zniszczony i przekształcony przez człowieka, Równocześnie nie można mu odmówić powabu:









Ów widok wręcz mnie w sobie rozkochał... ...chyba podobnie jak robiącą akurat sefie zakochaną parę ;):



A tu już najznamienitszy zabytek czyli górujący nad miastem Zamek Vaduz:



Cały czas zamieszkiwany przez rodzinę królewską zatem wszelkie artystyczne cukierki można popodglądać jedynie zza szyby ;). 
Na audiencję do księcia również się nie załapaliśmy ;-p:







Poznajcie królewskie krowy.
Rok w rok w Dniu Święta Narodowego defilują ;) przez główną oś miasteczka przyozdobione dzwoneczkami i kwietnymi wiankami:





Niechciany powrót...





... który spowolniło spotkanie z Winiarnią ;):



Góry oblane delikatną powłoką pudrowego różu:







Charakterystyczna czarna rejestracja:





17 października, 2017

Strasburg - serce pojednanej Europy.


THE BIRTHDAY MASSACRE - 'One'





Lata świetlne temu zawitałam w Paryżu
Poniekąd zapamiętałam go jako naburmuszony tygiel, po którym oprowadzał nas szczupły przewodnik snując przydługawe bajania o gotyckich kościołach. W około pańcie w futrach i kapelusikach, żwawo rozprawiające nad porcelanowymi filiżankami z kawą. I niebotycznie pochmurne niebo. 
Gdybym wówczas zahaczyła o Strasburg na pewno dołączyłby, obok Paryża, na Czarną Listę.
Bowiem od zawsze funkcjonował w mojej wyobraźni wyłącznie jako bastion fasadowej praworządności.  
Na całe szczęście odwiedziłam go dopiero teraz.
Choć tak na prawdę mieliśmy okazję polizać ;) tylko ułamek sztrasburskich wykwintności.
Zbyt mało czasu, za dużo deszczu (znowu ;-)).


Ale już do rzeczy:
jest to miasto żwawe, pstrokate i dynamiczne. 
Położone na Renie; dosłownie, bo wzdłuż i wszerz przepływają wodne nurty poprzecinane licznymi kanałami.
Po francusku zwane Strasbourg, po niemiecku - Straßburg.

W przeszłości nosiło przydomek "Miasta tysiąca kościołów" i służyło za naczelną scenę toczonych sporów zbrojnych - teraz stanowi stolicę Alzacji oraz symbol jedności, otwartości.
Założone w 12 roku p.n.e. było i osadą celtycką, i częścią składową państwa Franków; miało też epizod niemiecki.
Oficjalnie do Francji zostało przyłączone przez Ludwika XIV w roku 1681:



Swój wielogodzinny marsz rozpoczęliśmy przed południem.
Cel ? Obadać wszystko ;).
Ale że obadać wszystkiego niepodobna, w pierwszej kolejności udaliśmy się na najbardziej osławioną eliptyczną Wyspę Grande Île z historyczną dzielnicą Petite France oraz Place Kléber
Całą tę spuściznę w roku 1988 wpisano na Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.


Na wyspie obejrzeliśmy krocie wypieszczonych, ponad stuletnich zabudowań o szachulcowych elewacjach (w okresie letnim ponoć cudownie ukwieconych pelargoniami):









To właśnie tutaj działał Gutenberg z Moguncji, twórca przemysłowej metody druku. 
Dzięki niemu w drugiej połowie 15 wieku pojawiły się pierwsze wydawnictwa:



Dziwaczna fontanna z wykorzystaniem pozostałości muru z cegły pruskiej:





Sztuka to jeszcze czy już antysztuka ?...



Niestety w pewnym momencie zbłądziliśmy zapuszczając się w uliczki pełne ekskluzywnych butików. Niestety, bo parę kwadransów minęło zanim ponownie trafiliśmy na uprzednio obrany tor:



Marka, dla której sto lat temu ;) pracowałam:



Ach wystawy, wystawy... nagromadzenie przekoloryzowanych historyjek:







Z uwagi na niespokojną sytuację migracyjną i zagrożenia atakami terrorystycznymi, w państwie od 2015' utrzymywany jest stan wyjątkowy :-/:



Place de la Cathédrale czyli Plac Katedralny.
Najznamienitszy jego zabytek to oczywiście rzymskokatolicka Cathédrale Notre-Dame
świątynia z dwunawowym transeptem i półkolistą absydą, wykonana z różowego piaskowca (rozpoczęcie budowy przez Erwina von Steinbacha szacuje się na r. 1176, zaś zakończenie na 1439).  Katedra słynie z niezwykle wyrafinowanej, koronkowej fasady gotyckiej - mimo iż pierwotnie zaczęto nadawać jej smaku romańskiego. 
Wieża kościelna przez ponad 2 stulecia uchodziła za najwyższą w świecie. 
Na wys. 66 metrów znajduje się platforma widokowa, na jaką dotrzemy pokonując 300 stopni:





Jak już nadmieniłam, po upadku kraju w 1940 metropolię przyłączono do Rzeszy i poddano zakrojonej na szeroką skalę germanizacji (z tego tytułu po dziś dzień nazwy ulic podawane są w dwóch językach). 
Elementem sporu stała się również bazylika, w jakiej Niemcy pragnęli uczynić swoiste sanktuarium narodowego socjalizmu:





Wnętrze ma 103 m długości oraz 41 szerokości.
Najstarszym elementem jest Krypta pod Prezbiterium.
Moją uwagę najbardziej przykuły freski, witraże, prospekt organowy, ambona z XV wieku, jak również Filar Aniołów (Piler des Anges) i osiemnastometrowy Zegar Astronomiczny, skonstruowany wiek później:











Następny Kościół - Sant Pierre le Jeune:







Mosty, bardzo dużo mostów:







Na Placu Uniwersyteckim tj Place de l'Université wznosi się naczelny gmach Uniwersytetu Palais Universitaire. 
Utrzymany w pięknym stylu architektury wilhelmińskiego okresu Strasburga (1884) początkowo pełnił rolę Protestanckiej Szkoły Humanistycznej

W jego zasięgu mieści się Muzeum szczycące się obszerną kolekcją ptaków, uczelniany Ogród Botaniczny oraz Obserwatorium:



Jak na Ambasadę Rosyjską przystało-> carska dostojność i obowiązkowa obecność kutych bram ze złotymi detalami:





W jednym z parków:







Odgruzowywane po nalotach alianckich miasto stopniowo stawało się symbolem pojednania francusko-niemieckiego oraz jednoczenia kontynentu.
Dlatego właśnie tu usytuowano Europejski Trybunał Praw Człowieka, Radę Europy, a także Parlament Europejski.

Dzielnica z tymi instytucjami zlokalizowana jest 3 km od Rynku głównego, a ściślej - przy skrzyżowaniu kanału łączącego Ren z Marną (Canal de la Marne au Rhin):





Szklany budynek siedziby Rady znany jako Palais de l'Europe, zaprojektowany przez Henry'ego Bernarda w 1977 roku:





Z kolei na przeciwległym brzegu butnie pręży szyję kolisty Parlement, w którym odbywają się posiedzenia plenarne:



A tymczasem tętniące życie w centrum z wolna zmierzcha...





Godzina powrotu.
Zatem gdzie się znajdujemy ? 
Rzecz jasna, w okolicy najistotniejszego węzła komunikacyjnego czyli przy oszklonym Dworcu Kolejowym: