Suma summarum cieszę się, że go podjęłam, ponieważ doświadczyłam całkowicie nieznanej mi dotąd emocji snu 230 metrów pod ziemią (noo, prócz wrażeń estetycznych wyniosłam także figurkę Św. Kingi ;-)).
Nie, nie będzie o eksponatach rodem z Luwru, lecz o pięknych rzeźbach z soli... a wszystko to w podziemiach, w których modlił
się Kazimierz Wielki.
Bowiem tym razem odsłonię kilkanaście kadrów z mojej pracy pilockiej - a konkretnie z wycieczki do Kopalni Soli w Bochni.
Wycieczki specyficznej, bo z noclegiem w Komorze Ważyn, gdzie natężenie jodu jest tak wysokie, iż jedna doba odpowiada tygodniowi spędzonemu nad morzem (co tłumaczy ustąpienie mego bólu głowy w kwadrans po zjechaniu na dół).
A jeszcze bardziej specyficzne było to, że znajdowała się tam podziemna restauracja, boisko sportowe z parkietem dyskotekowym oraz multi-kino. I jak na XXI wiek przystało - łaźnia z kabiną prysznicową.
Tam też zafundowałam sobie piruety miotając się ;) po 140-metrowej zjeżdżalni grawitacyjnej {sic ! -jako że subtelność baletnicy jest mi raczej obca ;-)}.
Jednak do rzeczy:
pod ziemię zjechaliśmy o godzinie 16:00. I był to nasz ostatni kontakt ze światem zewnętrznym, bo na powierzchnię wynurzyliśmy się dopiero o 10:00 dnia kolejnego.
Gotowi do bitwy z czarcimi ciemnościami rozpoczęliśmy przygodę.
A przygoda w najstarszej polskiej kopalni (bo liczącej ok 800 l.) polega na niezwykłej przeprawie przez najpiękniejsze wyrobiska o oryginalnym układzie geologicznym, surowe kaplice ze wspaniałymi figurami i malowidłami, a także urządzenia górnicze pamiętające jeszcze Kazimierza.
Zwiedzanie ma charakter podróży w czasie -> wszak w oprowadzaniu pomagają przewodnikowi polscy królowie, żupnicy genueńscy, a nawet duch mnicha, z którego Zakonem wiążą się zaczątki bocheńskiej sztolni.
Wszystko to za pomocą jedynej takiej na świecie Ekspozycji Multimedialnej za prawie 4 mln zł.
Własnych fotografii niestety nie posiadam (byłam, powiedzmy- sowicie zabiegana), dlatego pobrałam miniaturki z grafiki internetowej;
Dalszy ciąg hali wypełniają łóżka piętrowe z pościelą z łusek gryki znanej z leczniczych flawonoidów.
Sienny zapach, chłodne, lepkie dłonie, do tego śpiący z trudem porządkujący swoje uczucia... i dusze przemykające pomiędzy śpiącymi:
Zaszczytnie przystrojona Restauracja Ważynek:
I Kaplica Św. Kingi.
Jest ona jedyną kaplicą, gdzie odprawianą mszę może zakłócić... przejeżdżająca przez środek kolejka.
Powstała po roku 1747 pod nazwą Nowa Kaplica Świętych Aniołów Stróżów i znajduje się na Poziomie August.
Pomieszczenie w całości wykuto z masy solnej w miejscu nabrzmienia tektonicznego, dlatego ma nieregularny kształt z wyraźnie zarysowanym Prezbiterium, Zakrystią, Kawerną z Szopką betlejemską i Grobem Chrystusa. Poza tym nie mniej okazale prezentuje się Ambona, Ołtarz św.
Kingi oraz Ołtarzyk św. Barbary.
Nota bene, z sąsiednim szybem -Sutoris- związana jest legenda o pierścieniu Św. Kingi, jaką możecie prześledzić pod adresem:
Więcej ciekawych info:
http://www.kopalniasoli.pl/
Jak się domyślacie, odkrywka uchodzi za największy klejnot bocheńszczyzny.
Wydobycie soli to dzieje sięgające tu 3,5 tyś lat p.n.e.
Najpierw minerał pozyskiwano przez odparowanie z solanek. Z czasem owe studnie stały się zalążkiem wydobycia metodami górniczymi.
Najpierw minerał pozyskiwano przez odparowanie z solanek. Z czasem owe studnie stały się zalążkiem wydobycia metodami górniczymi.
Siedemnastowieczne wojny i kryzys gospodarczy niechybnie zahamowały rozwój przedsiębiorstwa.
W 1981 miejsce doczekało się wpisu do Rejestru Zabytków, a od lat 90-tych prowadzi działalność turystyczną.
Dodatkowo na prawo od wejścia zrekonstruowano Osadę Oraczy.
Jej pierwotna nazwa, wzmiankowana w dokumencie z 1234 roku, brzmiała Villa VI Aratorum (Wieś VI
Ratajów). Wówczas wojewoda
krakowski, Teodor z rodu Gryfitów, nadał ją Cystersom jako uposażenie Klasztoru w Ludźmierzu.
Według pewnej teorii była to wieś zlokalizowana w rejonie obecnej ulicy Orackiej - stąd aktualny tytuł.
Tutaj Średniowiecze ciągle trwa.
Ochotnicy zaś mogą wypróbować sił w dawnych
rzemiosłach: