03 października, 2020

ALPY - dzień 2.

 

DOUG MAXWELL - 'Heartbeat Of The Hood'



Pewnej nocy miałam dziwny sen. Przyśniła mi się fantazyjna kraina. Były w niej ogromne wzniesienia. Przypominały trochę te, które kojarzę z tatrzańskich turni, jednak ich rozmiary przyprawiały o palpitację serca. Szłam ścieżką pokrytą bazaltowym srebrem, z którego unosił się pył wraz z każdym krokiem, który po nim zrobiłam. Wzlatywał bardzo wysoko, lśnił w blasku słońca i opadał. Swawolnie wędrowałam pośród kamiennych i wyższych ode mnie ostańców. Ich formacje były niezwykłe. Jedne miały twarze przypominające leśne zwierzyny, inne były całkowicie bez wyrazu, a jeszcze kolejne miały sylwetki ubrane w zwiewne falbany. Nie były to jedyne elementy, jakie zachwyciły mnie w tym dziwnym świecie. Pełno tkwiło w nim błękitu, łąki porastała amfibia i mech przypominający zielone dywany. 

Aż nagle z zamyślenia wyrwało mnie uczucie lekkiego bólu w okolicy kostki. Był to mały, świecący kamyczek. Bazalt. 

- "Ach, ja nie śpię ! Jestem w najfantazyjniejszej z prawdziwych krain..."



Tak. Obraz ponad słowo. 

Alpy czyli baśniowe widoki i czyste, zdrowe powietrze:


Alpy to najwyższe, a za razem najpiękniejsze góry naszego kontynentu. 

Potężny łańcuch, który zaczął się formować w orogenezie alpejskiej (czyli blisko 55 milionów lat temu) ciągnie się na 1200 kilometrów. Cechami charakteryzującymi są strzeliste szczyty, kotły polodowcowe oraz doliny U-kształtne, a także ciepłe wiatry fenowe. 

Nazwę wielu badaczy łączy z celtykim rdzeniem alb oznaczającym ni mniej ni więcej wysokość.



Te olbrzymie wypiętrzenia stanowią nie lada wyzwanie dla inżynierów, którzy mimo przeciwności nie próżnują -> góry są naszpikowane tunelami oraz traktami kolejowymi za miliardy Euro:



Tego dnia planujemy całodniową wędrówkę po halach Mutterer Alm:



W tym celu po 9:00 rano udajemy się do oddalonego o 40 minut jazdy Mutters
Działa tu Ośrodek narciarski Muttereralm, do jakiego dostajemy się Koleją gondolową (14,5 E za bilet Normalny):







Tuż po wyjściu zamawiamy obiad w ośrodkowej restauracji. 
Ja decyduję się na ichniejszy specjał składający się z serowego knedla zatopionego w rosole wołowym. Dość ciężki acz smaczny:



Wu. natomiast tradycyjnie - pieczone ziemniaki z boczkiem i jajkiem sadzonym:



Już za pierwszym wzgórzem pojawiają się oszałamiające panoramy na dolinę Innu z Innsbruckiem w roli głównej:







Od lewej znajduje się malownicze jeziorko, w którego lustrze bez trudu można się przejrzeć.

Ja, Ty, My... ... ... Które to Ja ?:











Następnie podchodzimy do drewnianej Platformy, wokół której wygrzewają się alpejskie Milki ;-):







I wchodzimy na kolejne piętro...







Na pierwszym planie widzimy porośnięte trawą i iglakami zbocze... zbocze a za razem pastwisko, o czym świadczą co rusz napotykane brązowe bobki...
Za nim pręży ramiona masyw Kalkkögel:



Ściana Pfriemeswand, 1887 metrów n.p.m.:









Skaliście, coraz bardziej skaliście...





I stromo, coraz bardziej stromo...





Godzinę później schodząc ze stoku obieramy kurs na półkolisty schron, który z powodu panującej pandemii Covid19 okazuje się zamknięty:



Całe szczęście Korono(ś)wirus nie powstrzymuje kontaktów personalnych wśród populacji bydła ;).

Jakie otoczenie, takie życie...



Zejście z Mutterer Alm zajmuje nam ponad dwie godziny. 
Prowadzi gęstym, pachnącym lasem, wzdłuż którego biegnie ścieżka rowerowa i tor wyścigowy:



- KONIEC snu -