Grypa ma jednak swój pozytywny oddźwięk - przybyło mi nowych topiców.
No i wpadłam w rytm układania kolejnych ;).
Na przykład dzisiejszego wszak mając do dyspozycji (fry)wolne popołudnie i bajeczną pogodę, nigdy nie przepuszczam okazji do fotografowania.
Szczególnie w jesieni, gdzie słońce od brzasku pieczołowicie stempluje twarz odciskając nań złote piegi. Gdzie wokół tyle jarzębin, borówek, jabłek pod jabłonkami... i kiedy schnie słoma-> do późna w tym kwartale, bo Babie Lato wciąż tka srebrną nitką błyszczące pajęczyny.
A więc otulam się mocniej apaszką i w asyście Kolegi Aparatu rozpoczynam kolekcjonowanie liści - tym razem za "przygraniczną miedzą" to jest na słowackich polanach, na żylińskich nawłociach:
Like !:
;<)
Na uboczu wita się ze mną młody mieszkaniec - Dąb o rozłożystej koronie:
Już tak mam, iż większości odwiedzanych zakątków przypasowuję konkretny zapach.
A zaczęło się od Zefiru zmieszanego z Oregano, gdyż jako Pilotka parę razy wybywałam na gorące półwyspy i od tamtej pory czując ów charakterystyczny wietrzyk widzę pustą plażę, szemrzące morze... oraz rybę przyprawioną suszonymi pomidorami z Oregano :-):
Ponieważ jednak nie koniecznie potrzebujemy pikanterii, a przyjemności dla podniebienia, na deser podam chabrowy błękit okraszony puchem ponad wysychającą z pragnienia rzeką:
Klony, lipy, orzechowce - wszystkie zrzucają 'opierzenie' \ba - niektóre z nich mają już prawie
nagie tułowia\, zaś ich listki tańcząc z gracją tworzą na ziemi barwne
dywany.
W istocie ! - wyglądają niczym Baletnice w pożółkłych
sukienkach:
Na następnych 2 slajdach opadłe z pulsu rudości, broniące się ostatkiem sił niczym Gladiatory na rzymskiej Arenie:
Odpoczynek pod niebem, melodia kościelnych organów w tle i nagle wyrasta przede mną TO;
malarski wachlarz barwiący pagórkowate zbocza.
Bo owszem, nazwy tych maleńkich wiosek gdzieś się przewijały przez uszy, a Internet wyświetlał pojedyncze obrazki, lecz nigdy tak dostojnie, świetliście, tak anieliście:
Ogniste drzewię zacienione pędzlem do Akwareli:
I jeszcze odrobina pyszności - pobielały lazur przełamany koralową czerwienią Dzikiej Róży:
Złoto, pełno złotych naszyjników !:
Jesień pachnąca śliwką... przesycona dojrzewającymi gruszkami zza płotu [przepraszam słowacki Panie Sąsiedzie ! ;)], które aż proszą, by znaleźć się w cieście...
Jesień nadzwyczajna, zamieszkała przez stwory przedziwne acz unikalne w swej zjawiskości...
Igraszki sosen wyciągających ku górze swe najeżone grzbiety; krecie kopce pod brązowowłosymi hubami czy dziuple przy akompaniamencie huczenia sów...
Poza tym zaczytywanie się w Rose de Vallenord... albo październikowy wernisaż Foto Art Festival w Narodowej Bibliotece...
I ponownie zdjęcia, mnóstwo zdjęć
(nie licząc mojego RTG przed wizytą u dentystki ;-)).
Miesiąc hojnie nagradza owocami wytężonej pracy.
I za to mu dziękuję.