05 marca, 2011

Ojczyzna - Swojszczyzna.








W latach trzydziestych moja prababka pracowała jako Służka u Hrabiego, którego godność niestety zatarła się w mych pamięciowych przewodach ;).
W każdym bądź razie prababcia z racji służby osiedliła się na Podkarpaciu skądinąd klarują się gałęzie drzewa genealogicznego mojej rodziny.


Dzisiaj chcę zapoznać Was z tym magicznym światkiem, przesiąkniętym wonią siana, makami i słonecznikami -> z podkrośnieńską wsią.
Wsią z prawdziwego zdarzenia; z jej zwyczajami, wierzeniami oraz trudem codzienności, wcale nie tak sielskiej, jak to często i zręcznie przedstawiali pisarze.

Zatem przed Wami, moi wierni Widzowie, następna refleksja, następna fikcja literacko-fotograficzna. Lecz obie oparte na autentycznych motywach z wakacyjnych wizytacji. 
Czy wartych opowiedzenia ? Rozstrzygnijcie sami.


Początkowo obawiałam się o aurę, bo kiedy tylko przekroczyliśmy wojewódzką linię Małopolski, drogę zaczęły zalewać mgliste gęstwiny, miejscami tak zbite, że nic nie było widać w odległości pół metra. 
Na szczęście potem...


:-D


I tak Kochani przez najbliższe minuty będziemy przemieszczać się po terenach 2 wiosek (adekwatniej byłoby napisać "wioseczek") -> Wróblika Królewskiego oraz Wróblika Szlacheckiego, przepołowionych betonowym wiaduktem.

Obszar ten wraz z pozostałymi miejscowościami Pogórza Strzyżowskiego zwał się wcześniej Górniakami.
Od 15-wiecza zamieszkiwali go Łemkowie, których w ramach powojennej rusyfikacji przesiedlono do ZSRR, a w ich miejscu osiadli repatrianci ze Wschodu.
W l. 80. XIX wieku doczekał się trakcji kolejowej ze Stacją przeznaczoną do załadunków ropy naftowej z pobliskich kopalń.

Aktualnie Kolej praktycznie nie prosperuje, za to od roku 2000 prężnie rozwija się Elektrownia Wiatrowa z wiatrakami o mocy 320 kW:





Działa też kilka sklepów, Bar, Strażnica, Przedszkole, Gimnazjum i Plac Zabaw
Miłośnicy wędkarstwa spotykają się nad stawem, aby łowić ryby. Nostalgia i odprężenie.
Seperacja od fabryk, czyste, zdrowe powietrze i wzgórkowate lasy to z pewnością niepowetowane walory.


Najznamienitszą osobliwość stanowi jednak drewniany Kościół pw Serca Jezusowego z r. 1869 z kamienną Kropielnicą w kształcie kielicha, mosiężnymi Dzwonami, a także podświetlaną Grotką.

W jego sąsiedztwie znajdziemy Cmentarz, na którym zachowały się zabytkowe nagrobki rusińskie:





 


... I jeszcze murowana, greko-katolicka Cerkwia Wniebowzięcia NMP z 1888.

Przykrywa ją 5 metalicznie połyskujących kopuł z wewnętrzną figuralną polichromią. 
Dzwonnicę również uwydatniają malowidła wykonane współcześnie przez lokalnego malarza, Józefa Balickiego: 

*  Ze względu na fakt, iż własnej fotki Cerkwi nie posiadam, pobrałam ją STĄD.


Przenieśmy się teraz na królewskie pola uprawne:





Oraz szlacheckie połacia:









Bardzo jarzynowy widok nakreślający rajskie tło dla... ... hm, sama jestem ciekawa, w którą stronę mogłaby pójść dalsza akcja (?).

Póki co na pewno słychać świerszcze, cykady, a wiadomo, że po zachodzie słońca wynurzą się tuziny światełek odblaskowych czyli robaczki świętojańskie.


Mmm... ... ... tym razem zapachniało mi groszkiem:



I jabłonią:



Stoimy na ulicy potocznie nazwanej "Ul. Samobójców".

Właściciel tej chatki też się powiesił - zza szyb aktualnie wygląda totalna cisza. I tylko wciąż rosnące iglaki zdradzają obecność jakiekolwiek tchnienia:



Natomiast w poniższym domostwie mieszka teściowa jednego z członków Kabaretu Moralnego Niepokoju ;-]:





Ojcowizna:











Z ziemiami splata się mnóstwo frapujących przekazów związanych z nawiedzaniem przez dusze zmarłych.
Być może ma to związek z tym, iż w przeszłości poległo na nich wielu żołnierzy, jacy nie doczekawszy pogrzebu nie umieli odejść do "pozagrobowego" wymiaru (?).

Pamiętam spędzane tam wakacje, gdy wieczorami dorośli śpiewali ukraińskie Dumki albo zasiadali do drewnianego stołu, a my - rozbuchane dzieciaki - podsłuchiwaliśmy zza ściany dziadkowych opowieści.

Z 'duchów' najczęściej wymienianym była męska czarna postać w kapturze "bez twarzy".
Ukazała się na przykład mojemu ojcu, który nabierając po zmroku wodę ze Studni, podniósł głowę, a nad nim stał ów zakapturzony mężczyzna. Przerażony odrzucił wiadro i zaczął uciekać, a odwróciwszy się przy Ganku, nikogo już nie zobaczył...

W ogóle będąc młokosem bałam się hasać po ichniejszym Strychu - ciągle coś tam skrzypiało, stukało...
Dobę po śmierci ciotki posłyszałyśmy na nim z babcią miarowe kroki, jakoby ktoś przechadzał się w te i we wte... 

Przyznam, że zawsze z lekkim niepokojem zasypiam w tym starym domu :-).
I coś, co mnie -wygodnickiego mieszczucha- każdorazowo zaskakuje to spokój, z jakim o tym wszystkim mówią; jakby to było zupełną normalnością.


A w nawiązaniu rodzinne grillowanie z serii "Upiór-Party" ;-):