NICKI MINAJ - 'Ganja Burn'
W drodze do Castelonovo ne' Monti.
Jedziemy na spotkanie z Pietrą Bismatovą, o jakiej Dante tak pisał w swej "Boskiej Komedii":
Jaskrawe promienie słońca mżą, mienią się w słonecznych okularach.
Za nami półtorej godziny jazdy w 35-stopniowym upale więc zaraz po dotarciu do miasteczka udajemy się do pubu i zamawiamy napoje. Ja schłodzone białe wino.
Vis-a-vis lokalu znajduje się lodziarnia, gdzie dodatkowo zaopatrujemy się w lody z porządną porcją ręcznie robionej bitej śmietany:
Castelonovo to gmina w prowincji Emilia-Romania, zamieszkiwana przez nieco ponad 10 tys. mieszkańców.
Zapamiętuję ją jako skupisko różnobarwnych domków dla lalek, odrapanych, wymagających natychmiastowej renowacji. Lecz mimo zbutwienia na ścianach, dzieją się tutaj czary:
Przestępuję próg zacienionego zaułka i od razu przenoszę się w świat przeszłości... ...uliczki tak wąskie, oddzielają kamienne budynki o dosłownie 2 - 3 metry:
Zamek... nieee, to prywatna willa ;-):
W kolejnym etapie orientujemy się leśną, spadzistą dróżką na wieżę Torre di Monte Castello:
Po pół godzinie okazuje się, że ta jedyna pozostałość po starożytnej fortecy kontrolującej doliny rzeki Enza i Secchia jest w konserwacji.
Fort ów od roku 1297 zajmował Canossa Rolandino Castelnovo i Bernardino Fogliani.
Ponad 100 lat później przywłaszczyła go rodzina d'Este przekształcając w inwestyturę biurową.
Dzisiejsza czworoboczna wieżyca ma okładzinę z piaskowcowych bloków z zadaszeniem zawieszonym w chmurach ;):
Na osłodę otrzymujemy piękny pejzaż:
Z przeciwległej strony Pietra di Bismatova.
Odmienny kształt odróżnia ją od otaczających formacji. Ma formę cylindrycznego plateau o wymiarach 1 km x 240 m, którego pionowe ściany pną się na wysokość 300 m. W najwyższym punkcie osiąga 1047 m n.p.m. -> Dante z pewnością musiał nieźle się wysilić, by wejść na sam szczyt:
Skała z żółtawego kalkarenitu (rodzaj wapienia wydmowego) została utworzona w Miocenie jako dno morskie, zawiera też skamieniałości środowiska tropikalnego.
Należy do Parku Narodowego Appennino Tosco-Emiliano.
Nie wiadomo, skąd wywodzi się jej nazewnictwo, ale przypisuje się mu korzenie etruskie/celtyckie. Istnieje hipoteza, iż ludy wykorzystywały górę jako miejsce rytuałów religijnych.
Pewne jest, że była odkryta przez człowieka już w Paleoicie.
Według niektórych interpretacji, to tam odbyła się opisywana przez Tytusa Liwiusza walka Marka Lepidusa z Ligurami.
Później, najprawdopodobniej w VII wieku naszej ery, Rzymianie wznieśli u podnóża zamek Castrum Bismantion, przejęty przez Longobardów w trakcie najazdu na ziemie italskie. Z jego szczątek nie zachowało się praktycznie nic.
Przy wejściu tłumnie.
My zatrzymujemy się na Placu Dantego, z którego roztacza się cudny widnokręg na apeniński park:
Natura - wirtuozeria, artystka najpiękniej malująca piękno:
U dołu wzniesienia znajduje się osiemnastowieczny Klasztor Benedyktynów z przyległym Kościółkiem, ciosanym w kamieniu.
Benedyktyni opuścili erem kilka lat temu, a aktualnie obszar jest zamknięty ze względu na niebezpieczeństwo osuwisk (w roku 2015 jedno z nich poważnie uszkodziło budynek).
W zamian można odwiedzić kościół - można, a wręcz warto, bo zapoznamy się w nim ze średniowiecznymi obrazami tkj Maria Karmiąca (ponoć w czasach przedchrześcijańskich Etruskowie czcili górę jako boginię, identyfikowaną potem jako Maryję, co miało spowodować, iż duchowni zadecydowali poświęcić obiekt Matce Boskiej):
Wg legendy Pietrę zamieszkuje Szatan.
Rzekomo w 17 wieku dwóch zakonników dowiedziało się, iż na szczycie urządzany jest Sabat. Posłali więc walecznego rycerza, aby rozgonił czarownice. Jednak gdy spożywali kolację, zapadł się sufit reflektarza, a śmiałek wylądował na stole - martwy.
W okolicach po dziś mówi się, że ostatni zakonnik, don Edo Cabassi, przeżył osuwisko w 2015 wyłącznie dlatego, iż był egzorcystą.
Mroczną sławę potęgują również doniesienia o niezidetyfikowanych świetlistych kulach, mających unosić się nad wierzchołkiem.
Być może z tego powodu wiele desperatów wybiera Bismantovę na punkt samobójstwa: