01 października, 2012

Kurort Duchów.


Piszę do Ciebie z tego miejsca... kurortu dla zabłąkanych dusz...
Tak, odczuwam lęk w silnej postaci czegoś tam z czymś tam...


W czasach, gdy Proletariat zajmował się staniem w kolejkach, VIP-owie przyjeżdżali do naszego ekskluzywnego Ośrodka wypoczynkowego.


Dzisiaj chodzę po Kozubniku i przypominam sobie splendor obiektu w okresie swych tłustych lat: urlopowiczów opalających się na tarasach; zacnych postaci palących Marlboro z eksportru i dywagujących nad ważkimi sprawami kraju; damy w kolosalnych okularach i cały ten ten przyjazny, energiczny harmider zakątka tętniącego życiem... 



Może jeszcze nie wiesz, ale Kozubnik zaczął umierać wraz z odejściem ustroju PRL 
[i między innymi - odbieraniem wczasów pracowniczych]:



Aktualnie położone w malowniczej Porąbce 'osiedle' wygląda jak zakazane miasto w głuszy dżungli. 

Po flagowym bogactwie zostały jedynie ruiny bujnie porośnięte kurzem i zaroślami. Nie uświadczysz już tych klimatycznych dancingów ani ważnych towarzyszy 
[słyszałem, że urlop spędzał tu sam syn Leonida Breżniewa]:



W martwych przestrzeniach świszczy wyłącznie wiatr... 



Lecz nie zawsze tak było. 

Otóż mój Drogi -
w latach 70- i 80-tych kompleks przeżywał rozkwit.

Zajmował teren ponad 7 ha. 
Można powiedzieć, że stanowił samowystarczalne miasteczko, albowiem na jego obszarze znajdowały się hotele (wystarczy wymienić słynną Kiczorę bądź Daglezję), baseny z saunami, restauracje i sale konferencyjne. Nie zapomniano o salonie kosmetycznym, korcie tenisowym i wyciągu narciarskim. Po aktywnym dniu wieczór spędzało się w jednej z dyskotek bądź klubie nocnym o wymownej nazwie Piekiełko. Kurort posiadał własne ujęcie wodne z oczyszczalnią, stację benzynową, a nad bezpieczeństwem czuwał całodobowy personel medyczny:






Pamiętam lato 85', kiedy to ojciec zabrał nas pod ogrodzenie, byśmy popodglądali luksus ---> tam moja siostra stała z taaakim wyrazem twarzy... z TAAAkim niedowierzaniem...

Widzieliśmy pianino, na jakim grał dyrektor. I jego kłótnię z naczelnym PZPR. 
Poranne, rozległe niewyspanie zaszkliło nam zdolność pojmowania:








Prawdopodobnie zgodzisz się ze mną, że dziś Kurort-Widmo to fascynujący ZON.
Mimo swego dramatycznego wizerunku ma coś, co przyciąga. Ludzie chcą zobaczyć proces niszczenia, rozkładu na części: 







Cisza. Eter.
Słychać wyłącznie szum upływających minut:







Potężny szkielet obrasta zapomnieniem: 

 










Wiesz S., 
poprzedniej nocki śniły mi się demony. Miały białe sukmany, zaś jęk był jedynym środkiem wyrazu tego, co chciały przekazać. . .


Hm... wydaje mi się, że to te opustoszałe rewiry działają na człowieka tak pobudzająco. 
Wyobraź sobie jak eksplorujesz owo siedlisko zgliszcz o zmroku z latarką, kiedy z sąsiedniego pomieszczenia dochodzą trzaski tudzież szepty...


Jeśli lubisz postapokaliptyczne klimaty miejsc zapomnianych, Stalkery - koniecznie musisz do nas zajrzeć:





S., 
teraz wyobraź sobie, że stoisz przed świątynią Jowisza Największego -powiedzmy, że mamy rok 1979- proszę, odwróć się i powiedz, co widzisz przed sobą ?

A zatem, mój Drogi, stoisz przed głównym wejściem do krytej pływalni, komfort i blask biją po oczach. Postawny czterdziestolatek właśnie wskakuje do basenu, skąd uwodzi go spojrzeniem atrakcyjna brunetka z drinkiem w ręku. Na schodkach do brodzika siedzi trójka dzieci i wyrywa sobie czerwony materac.

A teraz przenieśmy się w rok 2012 - odwracasz się i oto widzisz pokruszone pozostałości błękitnych płytek, zaś na lewym planie porzucony dziecięcy wózek. 

Sceneria niczym z horroru, prawda ?:



Przyznam, iż tutejsza metaliczna atmosfera potrafi przenikać do kości...

... Biegnę... gonię... szukam... łapię... 

... Czego szukam ?...
... Wczorajszego dnia...



Przemieszczam się, a za mną podąża czyjeś echo nierównym startym śladem...
Przemieszczam się w rytm opustoszałego miejsca wpatrzony w bezmiar podążających za mną cieni...





Śpiewają mi słyszysz ?...
... Już mnie do siebie wołają... Kochane Anioły !
   
A resztę...

... opowiem Ci we śnie..."