21 lutego, 2013

Se La Vi = wino, kobiety i śpiew ;-).







Nikt się nie odzywa, gdy ognista Cyganka Carmen wystukuje obcasami Flamenco. 
Nikt ani nie drgnie w cieple gorącej Korridy. Nawet głowy z abażuru bacznie ją obserwują stojąc na straży pałacu Piotra I Okrutnego. Wraz z nimi patrzy duch jego najukochańszej - Marii de Padilla, mimo iż po zmierzchu nie z nią jedyną bywał...
Słońce przegląda się ze zdziwieniem w tafli rzeczki przy Placu Hiszpańskim, która ciągle nie wysycha. I piaskowy pająk, którego kilkakrotne okrążenie ponoć spełnia marzenia... 


_

Ale skąd w ogóle wzięliśmy się w Hiszpanii ? Zwyczajnie - > w trakcie przelotowej jazdy nad Ocean Atlantycki zapragnęliśmy sfotografować najwznioślejsze zabytki andaluzyjskiej stolicy.
I sfotografowaliśmy ;().


Zatem na poprawę humoru w niesprzyjającej, lutowej pogodzie zabieram Was dziś w podróż, w jakiej możecie się obejść bez grubego portfela czy zestawu kart kredytowych (no i bez parasola ;)).

Będzie cyfrowo - kolory zintensyfikowane piaskowym popielem niczym dawny blask świątyń stawianych ku chwale bóstwom. I po arabsku - jako że w Andaluzji nie brakuje stylu arabskiego.



------------------------------------------------------------------------------

Minaret La Giralda - dwunastowieczna pamiątka po Maurach. 

Na szczyt zamiast schodków wiedzie 35 łagodnie nachylonych ramp (szerokich na tyle, że mogło się na nich wyminąć dwóch konnych strażników):



Kiedy w 1212 było już oczywiste, że Chrześcijanie przejmą miasto, Arabowie postanowili ją zburzyć. 
Król Alfons X zagroził jednak, iż jeśli tkną choćby kamyk, zostaną zasztyletowani. Wiedział, co ratuje :-) wszak Giralda uchodziła za tak piękną, że stała się miejscem kultu; ażurowa plecionka z cegły niknąca w niszach zdobionych łukami, a do tego zwieńczenie wieży czterema mosiężnymi kulami (które niestety nie przetrwały trzęsień ziemi). 
W późniejszych wiekach subtelność i harmonijność ornamentów zakłócono renesansowymi balkonami z Dzwonnicą
Lecz i tak budowla pozostała inspiracją dla twórców podobnych konstrukcji jak chociażby te z Marakeszu.



W 1404 r. niedaleko Minaretu Kapituła zdecydowała się wybudować katedrę. A miał to być "gmach tak ogromny, iżby mówiono, że stawiali go szaleńcy". 

I faktycznie, sewilska Santa Maria de la Sede jest największą gotycką świątynią Europy - ma 42 m wysokości i zajmuje 11.520 tys m2. 
Wokół niej usytuowano ponad 50 kaplic:









'Oko Opatrzności' czyli astralne sklepienie:

 


'Wnętrzności' wystrojone są w złote insygnia, krzyże i Monstrancje.
Ich nieskalany ;) blask wręcz godzi w tęczówki:







Gotyckie Retabulum. 
W realu ołtarz robi niebotyczne wrażenie:





Inną pamiątką po Maurach jest Pałac Królewski.

Otaczający go ogród wypełniony rzadką w rozpalonej Hiszpanii zielenią jest tak cudowny, że aż nie chce się wchodzić do środka. 

Alkazar jednakże wart jest zobaczenia. 
Jako posiadłość musiał być uroczy i ekskluzywny - chodziło przecież o kobiety. Gospodarowały tu żony możnowładców (w jednym z Haremów nocowało ich -bagatela- 800 !). 

To w nim pomieszkiwał wymieniony na wstępie Piotr I Okrutny.  
Przydomek nadali mu przeciwnicy odnosząc się do drastycznych zabójstw, jakich się dopuścił w celu utrzymania władzy. Kazał na przykład zamęczyć na śmierć swego poborcę podatkowego, Samuela.

W późniejszych dekadach w rezydencji dobudowano luksusową kuchnię na potrzeby gen. Franco:








Zwiedzanie odbywało się w 45-stopniowym ukropie więc trochę w deszczu... potu ;). 
Między konturami ścian majaczyło powietrze. Świat był spokojnie radosny, bo zostawiliśmy za sobą pospolitość, a wokół nas wyrosły pola świadomościowej wolności. Zupełnie czyste myśli z kontrastującym niebieskim niebem.

Tym czasem śledzenie Sewilli dobiegało mety:







Na fotkach niżej ->jak na płeć piękną przystało->  do twarzy jej w różu i beżu ;>:









Oglądanie najlepiej zakończyć wczesnym popołudniem, by udać się na siestę

Danie obiadowe w postaci sałatki z grillowanym kurczakiem oraz warzywami:



A po co tak wcześnie ? - zapytacie.
Ano po to, żeby do zmierzchu nabrać formy. Ponieważ dopiero wtedy zaczyna rozbrzmiewać muzyka, odgłos kastanietów; leje się wino, pachną krewetki. 

Sewilla olśniewa jak brylant.
To sklepiki z ręcznie robionymi przedmiotami, które starszy pan wystruga na naszych oczach. To książki wychodzące na ulice z antykwariatów, wołające "zabierz mnie ze sobą na wycieczkę dookoła stronic". Bary, jakich największą reklamą są postawione przed wejściem wiązanki kwiatów. . .

Sewilla przyciąga jak magnez. 
Szczególnie mężczyzn, którzy cenią sobie wyborne beczkowe Sherry. I którzy siedząc nad szklaneczką uporczywie szukają swoich "Carmen". . .