04 września, 2013

Italiano Trip (6) -> jedna z tysiąca nocy.






Tuż za skrętem spoczęła na ławce Piękna Nieznajoma. 
Szatę miała granatową, haf­to­waną mleczną nicią. Cze­kała na sto­sowną chwilę, ażeby wziąć kogoś pod rękę i oprowadzić ciemnymi uliczkami. Ala­bas­tro­wą dłonią zdejmowała ko­lory z dnia wieszając na ich miejsce gwiezdne konstelacje. Pompowała w ser­ce nostalgię, by później w zim­nej pościeli obok się roz­gościć... 
Ona - Piękna Nieznajoma. 
Noc. Bolońska noc. 
Jedna z tysięcy.

Podobało mi się w niej wszystko: świat przedstawiony, bohaterowie, motyw rozrywkowy i poszczególne sceny - niektóre z nich przewijałam po kilka razy.
Zachwyciła mnie iluzjonistka Architektura, zachwyciły ciemniejące brązy żywych statuł i wiszące zegary.
Uwiódł sposób, w jaki pokazuje się coś oczywistego w magii jej grafitowej osłony; aura cyrku, która jednak nie ma nic wspólnego z tandetnymi klaunami czy tresowanymi słoniami. To aura migoczącego powabu, dla jakiego cyrk jest wyłącznie przysłoną, bo wtedy łatwiej w niego uwierzyć.



Jest to cząsteczka Ziemi, do której nie mam punktu odniesienia.
Ponieważ widziałam ją tylko przez ten niewielki wyrywek czasoprzestrzeni - czarująca, os­nu­ta ta­jem­nicą, wyryta korytarzykami zawładnęła moimi emocjami:





Założona przez Etrusków w 4 wieku p.n.e. Bolonia nazywana bywa "La Grassa" ("Tłusta") ze względu na tradycyjnie kaloryczną kuchnię.
To reper studentów, wszak właśnie tutaj założono pierwszy europejski Uniwersytet {1088 w.}.


My zaparkowaliśmy przy Placu Piazza Maggiore z renesansowym gmaszyskiem Palazzo Comunale, pośrodku którego pyszni się Posąg Papieża Grzegorza XIII.
Wcześniej stał tam też inny - Juliusza II, papieża-wojownika, jaki postawił sobie za cel zjednoczenie narodu pod sztandarem Kościoła. Po zdobyciu autonomicznej Bolonii nakazał, aby Michał Anioł odlał z brązu jego pomnik, przy czym zaznaczył, by ukazać go jako wodza dzierżącego w jednej ręce Biblię, a w drugiej miecz. Jednak dumnemu ludowi bolońskiemu nie podobały się jego rządy, dlatego gdy wojska papieskie oddaliły się, mieszkańcy przetopili statuę na Dzwony.


Tyle z podręcznikowej wiedzy, bo później już dałam się ponieść światłom i zboczyłam z szacownie rozplanowanego toru...







Po raz pierwszy widziany tam wieczór roz­począł bieg myśli wzmagając tęsknotę, często też prze­rażał nieznajomością topografii, a równocześnie zachwycał:





I motyw rozrywkowy:


 








Nocą miasto zwalnia swój puls. 
Nie słychać pośpiechu nóg galopujących niczym nakręcone zegarki, klaksonów samochodów. Wiwatuje cisza. Czasami tylko echo pojedynczych krzyków odbija się od dumających murów:





Latarnie jak drugie słońce rozjaśniają kawałki uliczek. Lecz nie są w stanie rozjaśnić całości nieba: 











Włoski fashion ;-):





Gdzieś zaplątana w korowodzie manekinów Ja.. ;->:





Z upływem godzin Piękna Nieznajoma bledła gasząc latarnie, zaś swoje lico raz po raz okazywał przedświt. 
Rozpłaszczona w szybie starsza twarz patrzyła na ulicę, która nabierała nowego znaczenia. 

I nawet kot ze zdziwieniem przyglądał się swemu zwierciadlanemu odbiciu... 





Dotąd pusta przestrzeń z wolna będzie stawać się przepełniona => rozbawionym śmiechem na przystankach, piskiem odjeżdżających opon spod Biurowców, papierosowym dymem w kawiarenkach...

Twarz w oknie przymknęła oczy z melancholią. 
Zanim ponownie je otworzy, Nieznajoma całkowicie rozpłynie się w gęstym powietrzu i znów nastanie dzień...