Legenda głosi, iż największa polska pustynia powstała z lotnych piasków... Bałtyku.
Oto jak do tego doszło:
garść zuchwałych górników drążących olkuską Kopalnię Srebra, postanowiła ukarać siedzące pod jej powierzchnią diabły, które uradziły, iż sztolnię trzeba zasypać. Najlepiej piachem znad morza. Jeden z diabłów przelatując z
napełnionym po brzegi worem nad Jurą Krakowsko-Częstochowską zahaczył bagażem o kopułę tutejszego Kościoła. Wór rozdarł się, a bezdenne krocie piasków rozsypały się na
pola. . .
Tak de facto pojawienie się Pustyni Błędowskiej związane jest z intensywną działalnością człowieka od XIII wieku, gdzie ogromna eksploatacja drewna wymusiła masowe
wycinki. Potem ogołocona z lasu gleba odsłoniła polodowcowe złote żwiry.
My razem z trójką znajomych błędowski spektakl rozpoczęliśmy późnym niedzielnym ranem (lub jak kto aprobuje - wczesnym niedzielnym przedpołudniem ;)) od punktu widokowego na Czubatce [382 m n.p.m.]:
Nasza trasa prowadziła wzdłuż żółtego Szlaku Pustynnego
[no, powiedzmy, że wzdłuż... ;)]:
Wiecie, że w latach 20/30-tych ubiegłego stulecia można weń było
zaobserwować zjawiska Fatamorgany ?:
"Wyciszona pustka, niesamowita dzikość, ocean piasków, szmat ziemi
nagiej…"
Aktualnie wydmowe terytorium obejmuje 33 km², a miąższość piachu dochodzi do 60 metrów.
Pomimo tego niektóre części są już w dużej mierze porośnięte tkj Pustynia Starczynowska czy Dziadowskie Morze.
W ramach projektu odzyskania pierwotnego charakteru "polskiej Sahary"
wykarczowano setki krzewów i karłowatych drzewek, dlatego obecnie przypomina krajobraz
jak po katakliźmie.
Na szczęście powoli widoczne stają się procesy eoliczne, a
wiatr przewiewa zbrunatniałe ziarna odsłaniając te czystsze. Można także
natrafić na riplemarki - >> fale
rysowane przez porwiste wichry:
Teren błędowski zarówno przed II wojną, jak i po niej służył jako Poligon m.in. dla manewrów wojsk NATO.
Dzisiaj w strefie nie objętej ochroną odbywają się skoki spadochronowe:
Dzisiaj w strefie nie objętej ochroną odbywają się skoki spadochronowe:
Kiedy tak brnęliśmy w plastelinowym podłożu, głuszę ożywiały jaskrawe barwy
roślin, ale i tak właściwie była martwa. Nawet słoneczne promyki szybko
umykały za gniewne brwi chmur. Pustkowie. Pustosłowie. Senny
letarg i jego mityczna woń... zapewne identyczna, jaką czuli biolodzy wkraczając tutaj po raz pierwszy. Ci akademicy wiedzieli, że pozornie nic tutaj nie ma. Lecz tylko pozornie.
Wiedziano, że między powalonymi konarami chowają się cenne przyrodnicze znaleziska.
... lub to niespokojne, mroczne... niczym przekalkowane z nowozelandzkich wersetów Tolkiena...
Wyjątkowa zima, bo już styczniowa, a nadal bezmroźna i bezśniegowa. Za to wietrzna, z garstką magii. Pachnąca szyszkami i suchym igliwem:
Mimo sędziwego wieku płaskowyż pozostaje unikatem inżynierii środowiska.
Ascetyczna cisza w istocie zaskakuje różnorodnością form życia, gdzie na
wyschłej glebie egzystują endemiczne gatunki flory & fauny.
Oraz zaskakują liczne możliwości ich podziwiania - z bliższa, z dalsza, horyzontalnie, wertykalnie, ad hoc i w makro.
Oraz zaskakują liczne możliwości ich podziwiania - z bliższa, z dalsza, horyzontalnie, wertykalnie, ad hoc i w makro.