01 października, 2015

Podniebne (wz)loty.







Wychodząc z domu wychodziłam z założeniem, że to jedynie niezobowiązująca mrożona herbata ze znajomymi, a w praktyce znalazłam się w autentycznym niebie :-):



Właśnie - niebiosa. 
Przepełnione skarbami, obiekty niespisane przez astronomów. 
Farba olejna, pędzel, ołówek zastygłe w powietrzu. I to wszystko na monochromatycznym tle o jednakiej, niebieskiej podstawie. 
Ciągle widzę je jako żywe choć już od miesiąca są martwe - widzę je nader wyraźnie.


Piknik Lotniczy na Lotnisku w bielskich Aleksandrowicach

Zamiera czas:




Pokazy maszynerii - obszerne, ludzką ręką złożone wieloelementowe konstrukcje: 









Dobrze jest obejrzeć z bliska taki nieco męski światek - światek śmigieł, helikopterów, szybowców.
Nie jest to dla mnie częsty widok więc tym bardziej wciągający:











Z tego dnia, absolutnie gorącego dnia, kiedy lato czuło się w każdym calu, a nawet coś więcej niż lato [to była istna egipska sauna, pustynna patelnia !] pamiętam powietrze nieskalane i oślepiające słońce, które podkreślało każdy załom, każdy obrys, cień. Pamiętam również intensywny zapach wysuszonej trawy, całe suche łąkowiska. 

W górze zaś bielił się błękit:



 









W bielach tych dojrzałam też inne scenki. 
Nie duże płatowce (na przykład w kolorze żółtej romańskiej kostki łamanej ciemnymi pasami), trochę szalone, a równocześnie ostrożne, z niesłychaną gracją ruchów dopełniały wizję podsumowującą wakacje 2015':





Niektórzy wybrali odmienną inscenizację -> Kamikadze, skok na bungee:













I najbardziej emocjonująca sekcja -> akrobacje myśliwców Biało-Czerwone Iskry:



Iskry to zespół utworzony w 1969 w Radomiu.
W roku 91-wszym samoloty te zostały przemalowane w barwy narodowe według projektu ppłk. inż. Fibingiera. 
Jeden z odrzutowców TS-11 (znany jako "Czerwona 1") po wylataniu swego resursu, decyzją MON został przekazany do zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego:



Cudne były ich wyczynowe damy:



Trochę dymne, trochę mgliste...



Wewnętrzny pierścień kończyła mgielna kurtyna ojczystych flagowych wstęg. 
I mój niewyobrażalny wprost zachwyt wobec teatru rozgrywającego się na odległej o dziesiątki metrów przestrzeni; teatru imponującego równomiernością, synchronizacją, rozmachem aktorskich układów:



Inni aktorzy woleli eskadry z użyciem spadochronów 
{zapewne w myśl zasady Keep balance in life ;-)}:





Podniebnych (wz)lotów ciąg dalszy:









Jeden przy drugim, obok ciemnej chmury i z chmur wyłaniające się ich sylwety:



Aż nastał wieczór i niebo spopielało.
Powoli rozpalały się światła gasząc odgłosy wieczoru...









Mniej więcej w połowie nieboskłonu jaśniała słoneczna kula o landszaftowym uroku, odrobinę ckliwa, romantyczna: