To jeden z tych dni, które chciałoby się powtórzyć. Koniecznie, natychmiast, już...
Nadal mam bowiem w umyśle wyjście na maderski dach -> Pico Ruivo, żywe, oddychające jeszcze wczorajszym porankiem...
Nawet gdy rozprawiam, gdzie w tym roku nas poniesie, a tym bardziej gdy przeglądam zdjęcia, na jakich widok czuję nieskromność, jakbym co najmniej zdobyła Czo Oju ;-).
Patrzę w tę dal, poza ramy obrazów z nabożeństwem przemykając między imponującymi salami - tu pokój ze skał, tam korytarz z wrzosów...
Przede mną przepastne górskie komnaty z całym inwentarzem górskiej przyrody. Bo wnętrze Madery to właśnie majestatyczne góry.
Nie brakuje im przyprawiających o palpitację serca przełęczy, poszarpanych wąwozów, a temperatura zmienia się niczym w kalejdoskopie.
Jeszcze 50 lat temu poruszanie się po owych wzniesieniach stanowiło nie lada wyzwanie. Dróżki były wąskie, kręte i wykute w niemal pionowych zboczach, co powodowało częste korzystanie z traktów konnych. Obecnie dzięki licznym tunelom oraz stalowym schodom przemieszczanie się jest znacznie bardziej bezpieczne.
45-minutowy podjazd na bezpłatny Parking pod Pico do Arieiro (1818 n.p.m.), skąd rozpoczynamy trekking szlakiem PR1 na "Czerwony Szczyt":
Napotkana Kaplica:
Ponad 1200-metrowa różnica poziomów sprawia, iż ta zaledwie 13-kilometrowa trasa należy raczej do wysiłkowych i z przystankami trwa do 7 godzin.
Wędrówkę najlepiej zacząć rano ze względu na kapryśną aurę:
Stacja pogodowa przy Schronie:
Spacer po dachu wysepki pozwala spojrzeć na nią z zupełnie nowej perspektywy.
Wiedzie idyllicznymi graniami, a pikanterii dodają ścieżki zawieszone nad kilkusetmetrowymi przepaściami. Cały ten wysiłek wynagradzają spektakularne panoramy obejmujące wszystkie strony świata.
Kłęby obłoków raz po raz zasłaniają i odsłaniają malownicze impresje:
Zdecydowanie polecam zaopatrzyć się w latarkę, ponieważ tunele bywają ciemne i śliskie.
Kanał Pico do Gato:
Wody, wody... ... ...drzewa też już nie mają sił, by nagie korony unosić ku słońcu:
Dotarcie do Schroniska pod turnią Ruivo.
Kolejna pauza na uzupełnienie elektrolitów:
Pico Ruivo wznosi się na 1862 metry, a z uwagi na nisko wcięte doliny oraz bliskość oceanu jego wysokość bezwzględna jest praktycznie równa względnej:
I znowu wchodzę ponad chmury... emanuuje dozgonna cisza... miękkość... pełny kontakt z naturą...
Mgły radiacyjne wypełzają z różnych szczelin niczym duchy historii...
W dole Curral das Freiras czyli "Dolina Zakonnic":
Za nami została również stanica...
W wielu miejscach jest niebywale gorąco i prawie bezwietrznie.
W innych krzewiasta roślinność świetnie przystosowała się do silnych smagań wichrów:
Zmęczona, lecz szczęśliwa:
Powrót:
... pora coraz późniejsza, nogi z wolna odmawiają posłuszeństwa, ale ciężko przestać fotografować...