16 marca, 2020

PÓŁNOC: Podziemny świat.


Jest sobota, przedostatni dzień pobytu, a na naszej liście widnieje jeszcze kilka rzeczy do odhaczenia. 
Wybieramy dwie z nich - zwiedzanie Machico oraz Jaskini Wulkanicznej.


Machico dlatego, że ma spore znaczenie historyczne. 
To właśnie na tutejszej plaży w 1419 zacumowali Zarco i Teixeira odkrywając Maderę dla współczesnego świata. Współczesnego, gdyż jak wiadomo już w Starożytności docierały tu statki jak na przykład para kochanków, Robert Machim z Anną d'Arfet, chcących zacząć nowe życie z dala od zadufanej Anglii
Z tego tytułu powiada się, że nazwa jest zniekształconą formą od nazwiska Machim. 
W następstwie odkrywki miejsce stało się siedzibą jednego z kapitanów. 
Dzięki handlowi cukrem, winem i drewnem oraz rybołówstwu rozrosło się przeistaczając w zamożny węzeł gospodarczy. 
Do dziś zresztą regularnie odbywają się połowy tuńczyków. 


Natomiast ja pamiętam Machico jako senną zatokę w pięknych okolicznościach przyrody.  

Na pewno warte obejrzenia są miejsca sakralne takie jak Kościół Niepokalanego Poczęcia (Igreja de Nossa Senhora da Coneiçãoczy Kaplica Cudów (Capela dos Milagres).

Znad Promenady uśmiecha się do nas Pico do Facho - 322-metrowy szczyt, na który możemy podejść albo wjechać samochodem. 
Ale że upał sięga już zenitu (ufff...) pospiesznie wstępujemy do pierwszej lepszej kafejki na coś chłodzącego.
Ja szczególnie upodobałam sobie drink Nikita na bazie białego wina. W skład wchodzi też jasne piwo, ananas, lody waniliowe oraz -opcjonalnie- cukier trzcinowy:



Przechadzka po deptaku zakończona opalaniem na kamienistej plaży.
Szczęście, że wzięliśmy ze sobą dmuchane materace:





Pico do Facho:





Po 14:00 jedziemy na północ.
A konkretniej do  São Vicente, gdzie zamierzamy zagłębić się w podziemną krainę geologii:



Północ różni się od reszty. 
Pełna wąwozów, po jakich spływają strumienie. Dochodzi też mniej słońca, bywa bardziej mgliście, w konsekwencji czego słupek rtęci osiąga niższe temperatury:





Rynek to zaledwie parę przecznic z pastelowymi domkami w sąsiedztwie 17-wiecznego Kościółka Św. Wincentego błogosławiącego miasteczko. 
Wincenty z Saragossy czczony jest od końca siedemnastego wieku, gdy to miał się objawić mieszkańcom: 



Na obrzeżach znajduje się Centrum Wulkanologiczne (Grutas e Centro do Vulcanismo) łączące tajniki nauki z wypoczynkiem. 
Wejście obejmuje półgodzinną podróż do podziemnych czeluści z muzyką w tle -> w sieci niezwykłych korytarzy, którymi kilkaset tysięcy lat temu płynęła lawa, podziwiamy stalaktyty, kratery, zastygłe potoki, przejrzyste jeziorka. 
Końcowa wystawa obejmuje symulacje audiowizualne ukazujące erupcję wulkanu i narodziny wyspy oraz film w Kinie 3D
Wszystko za cenę 8 euro dla dorosłego:





Siła Życia:























I to już zakończenie mej fascynującej ;-) opowieści.

Mimo przemierzonych kilometrów, żałuję, iż nie zdążyliśmy zobaczyć lewad pośród makaronezyjskich lasów wawrzynolistnych. 
Ale przynajmniej będzie pretekst, by polecieć raz jeszcze ;-).