10 marca, 2020

ZACHÓD: Kąpiel w basenach termalnych.


Wybrzeże zachodnie. 
Czarujące. Dzikie, bo wolne od najbardziej tłumnych tras. Przytulone do pionowych urwisk oplatających wielobarwne wioski. A z drugiej strony szumiące falami krystalicznych acz ciemnych basenów lawowych. Swoista idylla.  
Aż trudno uwierzyć, iż jeszcze do niedawna niemal odcięta od świata, wszak dostać się tutaj można było wyłącznie statkiem. Nawet dzisiaj dociera niewielu turystów, chociaż najniebezpieczniejsze odcinki spokojnie można pokonać tunelami. 
Niestety wydrążenie tunelów miało ten negatywny skutek, że dotąd zarabiający na obsłudze podróżnych tubylcy stracili źródło dochodu, co wielu zmusiło do emigracji do Afryki, Brazylii czy do Wenezueli. Obecnie odwiedzają swe rodziny jedynie z okazji Świąt. 


Idylla spokoju:



My rozpoczynamy od śniadania w pewnej maleńkiej restauracyjce. 
Sandwich z szynką, bekonem, sałatą i pomidorem, a do kawy maślana drożdżówka z musem malinowym... oraz darmowymi malowniczymi widoczkami dookoła:







Lecz zanim skierujemy się na zachód, naszym celem staje się Arco de São Jorge leżące w części północnej. 
Tłumacząc nazwę to Łuk Św. Jerzego, wszak nawiązuje do półkolistego kształtu otaczających wzgórz, wygiętych właśnie w łuk. 
 
Podjeżdżamy pod punkt widokowy Miradouro da Beira da Quinta
A że akurat trwa sezon, wokół rolnicy sprzedają nabrzmiałe od soku owoce:







Zakończywszy podniebne wrażenia obieramy ster na baseny termalnePorto Moniz

Porto należy do najstarszych osad - korzeniami sięga XV wieku, gdy włości te objął pod skrzydła Francisco Moniz, mąż wnuczki Zarca. 
Długo odizolowane, co zmieniło się dopiero po 2-giej wojnie. 
Z pobliskim São Vicente łączyła je tylko szosa wyciosana w pionowych ścianach tuż nad Atlantykiem. Jadącym często lała się woda na głowę gwarantując bezpłatną myjnię ;) z licznych wodospadów, a także spadały lawiny kamieni powodując wypadki. 
Ta widowiskowa acz niebezpieczna droga ER 101 ze względu na postrzępioną linię brzegową posiada wiele zakrętów oraz cienkie podjazdy. Przypomina chińską szosę wykutą wzdłuż wysokich gór. Największy dreszcz emocji wywołują fragmenty, gdzie równolegle poprowadzono tunele. Z jednej strony urwisty spad, a z drugiej ocean. 
Obecnie władze podjęły decyzję o jej całkowitym zamknięciu z uwagi na wątpliwy stan techniczny.

|Btw, mnie wystarczyło, kiedy samodzielnie wjechaliśmy na Monte -> podjazd prowadził pod tak stromym kątem, że parę razy miałam wrażenie, że zaraz po prostu oderwiemy się od jezdni albo stoczymy w dół|:





I naturalne baseny w Moniz.
Urządzone wśród wulkanicznych wybrzuszeń przyciągają grupy amatorów spragnionych kąpieli. 

Atrakcyjne jest także Akwarium założone w XVIII-w. w fortecy, jaka niegdyś strzegła ludność przed piratami. 
Żyje w nim blisko 70 gatunków morskich stworzeń:









Pływając trzeba uważać na kanciaste, śliskie krawędzie: 













Jako że niebo przysłoniła granatowa kotara, idziemy na gorącą czekoladę:



Poczym znów nie mogę się powstrzymać i zamawiam sandwicha - tym razem z pastą łososiową, pomidorem i ogórkiem:



Na wieczór aura poprawia się, a my podjeżdżamy jeszcze pod Cabo Girão, aby postawić nogę na sławetnym tarasie Skywalk z oszkloną podłogą.

Girão należy do najbardziej imponujących klifów z tych najwyższych w Europie (liczy sobie 589 metrów powyżej poziomu wody). I mimo, że dookoła roztaczają się majestatyczne panoramy, wielu z obawą stąpa po szklanym podłożu. 
My - po zdobyciu Pico Ruivo - nie mamy już z tym większego problemu... 



Uważny obserwator dojrzy, że pół kilometra pod nim znajdują się małe pola uprawne. 
To rezultat tytanicznej pracy rolników, jacy przez wieki z uporem maniaka starali się wydrzeć archipelagowi jak najobszerniejszą pulę gleby pod uprawę:



Wg opowiadań pod klifem miał zginąć szlachcic Władysław Warneńczyk, gdy jego okręt został przygnieciony przez spadające głazy:



I to na tyle Kochani - kąpielowa przygoda dobiegła końca. 

Bywajcie i dbajcie o siebie !