Podładowawszy akumulatory czterodniową wizytą u chrzestnej w słonecznej Italii usiadam właśnie przed laptopem i przecieram szmatką ciepłe wciąż wspominki; nim wszystko wygaśnie, wystygnie, nim wystygną emocje...
A wpis dotyczyć będzie alpejskich plenerów oglądanych podczas jazdy autostradą.
Pisałam już o nich w Italiano Trip (1) -> alpejskie mariaże z autostrady, aczkolwiek tym razem siedmiogodzinna podróż wiodła przez cudną krainę jezior, Szwajcarię, czego nie mogłabym omieszkać skomentować.
Trasę podzieliłam na dwie połówki - pierwszą stanowi świat wodny, a drugą górski.
No to przekręcam kluczyk w stacyjce i wyruszamy...
Pisałam już o nich w Italiano Trip (1) -> alpejskie mariaże z autostrady, aczkolwiek tym razem siedmiogodzinna podróż wiodła przez cudną krainę jezior, Szwajcarię, czego nie mogłabym omieszkać skomentować.
Trasę podzieliłam na dwie połówki - pierwszą stanowi świat wodny, a drugą górski.
No to przekręcam kluczyk w stacyjce i wyruszamy...
Po pierwsze i najistotniejsze - trzeba się zaopatrzyć się w winietę wartą 40 Franków (na szczęście z roczną datą ważności).
Dokonujemy tego w granicznym punkcie celnym.
Na początek Zugersee o powierzchni 38 km2 i głębokości 198 m.
Kwiecie roztaczające wonie w upalnym słońcu, trzaskające kłosy, brzęczące owady - tak właśnie grał mi tegoroczny czerwiec:
Dokonujemy tego w granicznym punkcie celnym.
Na początek Zugersee o powierzchni 38 km2 i głębokości 198 m.
Kwiecie roztaczające wonie w upalnym słońcu, trzaskające kłosy, brzęczące owady - tak właśnie grał mi tegoroczny czerwiec:
Toń w kolorze turkusów (a im więcej minerałów, tym więcej turkusu):
Szafiry i kobalty:
Powyżej to już Jezioro Czterech Kantonów czyli Vierwaldstättersee.
Jego powierzchnia wynosi 114 kilometrów kwadratowych, co czyni go czwartym największym zbiornikiem kraju.
Nazewnictwo wzięło początek od najstarszych kantonów tj Uri, Schwyz i Unterwalden, które założyły Konfederację Szwajcarską w trakcie legendarnego ślubowania na łączce Rütti w 1291 roku. Jako ostatni doszła Lucerna.
Fascynujący musi być rejs statkiem salonowym:
I ponownie kobalty...
Do tego nieco fiordowe fale połączone oliwkową fastrygą.
Czas na jakiś czas ;) uległ zatrzymaniu...
... bowiem przez większość drogi autostradę A4/E41 dzieliła od jeziora wyłącznie barierka:
Korzystając z okazji pokażę jeszcze jeden bajeczny akwen łączący Szwajcarię z Italią --> Lago Di Lugano o powierzchni blisko 49 km i głębokości 288 m.
Temperatura z odczuwalnych 30 stopni wzrosła do 45-ciu :O:
Na pożegnanie taka oto migawka:
Po około dwóch godzinach jazdy zaczęły nas otaczać trójwymiarowe masywy.
Do prawdy kręciło się w głowie od falujących arrasów, mieszały się minuty, dni i przestrzenie. Gdzie nie gdzie z gór spływały kaskady wód, gdzie indziej zalegał śnieg.
Być może trochę pensjonarskie te moje zachwyty, lecz nie potrafię inaczej widząc podobne dary natury:
Skaliste Alpy wyrosły przed nami nagle, niby pokaz przeistoczenia motyla w przyśpieszeniu:
Jechaliśmy, a cudotwórcza sielanka trwała sobie i trwała.. Uczucia, jasne plamy, zaciemnienia, nieostrość.
Oczywiście moje fotografie nie oddają alpejskiej urody nawet w najmniejszym stopniu. Musicie mi wierzyć na słowo ;-):
Zbliżenia niczym z kinowego hitu "Everest" (którego zresztą oglądałam już ze cztery razy i za każdym chwytał mnie za serce):
Powszechnie wiadomo, iż skała nie zawsze bywa popielato-szara. Podobnież jak zaorana gleba nie musi być czarnoziemem, a może mienić domieszkami brązów czy ochry - i tu doskonale rozumiem sławetnego malarza, jaki rozbił namiot na stepie, aby co dnia o brzasku wpatrywać się w niskie, słońce rozświetlające trywialne wiejskie prace.
Jedna z malowniczych miejscowości leżących u podnóży:
Natomiast przed granicą włoską wjeżdża się w 17-kilometrowy :O Tunel Gottharda, z którego wyjeżdżamy już na terytorium Włoch
(i tutaj wyjątkowo kiepskie zdjęcie, ale nie posiadam innego):
PS:
Tak się złożyło, że półtora miesiąca później znowu wyjechaliśmy na urlop do chrzestnej :-D
- tym razem trakt wiódł nie przez tunel, lecz przez San Bernardino.
- tym razem trakt wiódł nie przez tunel, lecz przez San Bernardino.
Jazda dłuższa o 40 minut, ale za to jakie widoki (!), bowiem szlak komunikacyjny ciągnie się bezpośrednio przez wzniesienia Alp ;):
Tuż pod najwyższymi partiami...