23 sierpnia, 2015

'Ewangelizacja w Beskidach' - odcinek 1.







Najbardziej lubię przestrzeń - ma tyle możliwości. Przestrzeń z przodu, z tyłu, pomiędzy.
Przestrzeń okraszona błękitnym niebem i płonącym słońcem -> a przez te wakacje wręcz falami afrykańskich saun, co rzadkie w strefie umiarkowanej. 
Na tyle rzadkie, iż w wielu miastach dodatkowo musiano rozdawać butelki z wodą, uruchamiano kurtyny wodne - jak tą w bielskim Parku Mickiewicza:



Pragnę zatrzymać owe chwile wszak za miesiąc najprawdopodobniej nie będzie mi już dane podziwiać ich niemal z domowego balkonu (...). A tym bardziej czuć spowalniających afrykańskich saun...

_ _ _
I tak też znowu będą góry - > zapis wydarzeń po męczącym wysiłku. 
Przed sobą  mam jeszcze woń sosen (i wciąż pozdrawiających mnie z uśmiechem turystów), za plecami świat przerywany lotem ptaków - świat tak różny ontologicznie i dalece nieprzystawalny do cywilizacji.


Do wyjścia natchnął nas teść ;) propagujący akcję "Ewangelizacja w Beskidach" pomysłu kapłanów związanych z Fraternią Franciszkańską przy Domu Formacyjno-Edukacyjnym w Rychwałdzie
W jej ramach co sobotę punkt 12:00 odprawiano Mszę na wybranym szczycie.

Tegoroczna rozkładówka prezentowała się w następujący sposób:



Ok, zaczynamy. 
Godz. 9 rano, "Żar Tropików" już daje się we znaki, bo na termometrze 25 stopni i szybko wzrasta...





Plan jest taki:
wchodzimy na Dębowiec, potem na Szyndzielnię, by docelowo dojść na Klimczok - wszak on jest bohaterem dzisiejszego topiku. 
Wybieramy trasę koloru niebieskiego (choć jak się z czasem okaże - > czasem będziemy zbaczać na szlak zielony, a czasem na czerwony ;}):











Ukojenie pośród ciszy polan.
Można wiele zobaczyć i jeszcze więcej przemyśleć:









I w końcu po godzinie marszu podejście pod Szyndzielnię (klik), zwaną onegdaj przez Niemców Kamienną Płytą:




Robimy postój na śniadanie w Schronisku:



Po zimnej Coli nadchodzi kolej na 'szwedzki stół' ;) -> do wyboru woda miętowa, herbata z cytryną, ciemne pieczywo, kabanosy, pomidorki koktajlowe, ogórki szklarniowe, ser w plasterkach, banany, jabłka, batony z orzechami oraz ciasto z rabarbarem pieczone przez teściową ;-).

___

Stworzony przez Karola Korna w 1897 w szwajcarskim stylu obiekt na początku dysponował pięćdziesięcioma trzema sypialniami, kilkoma łazienkami, Restauracją oraz Winiarnią, jakie zyskały sławę dzięki wybornym daniom i alkoholom. W najwyższej izbie mieściła się Stacja Meteorologiczna. Do dyspozycji był również telefon i telegraf.
Dekadę później bielski ogrodnik, E. Schnack, założył Alpinarium, w którym posadził prawie pół tysiąca gatunków roślin.
Niestety w okresie napiętych stosunków polsko-niemieckich Polacy nie władający językiem niemieckim nie byli tu mile widziani, co zmieniło się dopiero w Dwudziestoleciu:



Schron odegrał także swoją rolę podczas II wojny.
Najpierw był reperem zjazdów młodych faszystów z Hitlerjugend.
Zaś gdy do Beskidów zbliżały się wojska sowieckie, wykopano tutaj okopy i doszło do bitwy. W jej wyniku budynek uległ zniszczeniom.
Po wojnie przejęło go Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, które w kolejnych latach otworzyło Kolej Gondolową oraz poszerzyło bazę noclegową do 78-miu  miejsc.
W 1985 roku schronisko ucierpiało na skutek pożaru.
Jego nietuzinkowa architektura od początku cieszyła się zainteresowaniem wydawców kartek. Istnieje niespełna 100 takowych pocztówek, a większość z okresu międzywojennego.


3 tygodnie po naszej wizycie uroczyście otwarto 18 metrową Platformę ZIAD Tower, która od razu stała się hitem (klik).

A dla Was na razie krajobrazy widziane z widokowej poręczy u dołu:







Utrwalam wspaniały cud natury - za moment już go nie będzie...



Ruszamy.
Od miejsca docelowego dzieli nas pół godziny.


Kiedy zaś docieramy...



... od poziomu morza dzieli nas 1117 metrów.
I mimo wysokości temperatura odczuwalna wynosi 35 kresek (uff).


Góra Klimczok przynależy do pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim.
Jeszcze na początku XIX nazywana była "Goryczną Skałką". 
Tuż pod nią ciągnie się system rowów grzbietowych i rozpadlin skalnych (stąd pierwotna nazwa), w których znajduje się parę niewielkich jaskiń. Największa o długości 26 m miała być według lokalnych podań epoki Romantyzmu kryjówką słynnego żywieckiego zbójnika Klimczoka.  

Pośrodku znajduje się Maszt z antenami przekaźników telekomunikacyjnych. 
Kiedyś z wieży widać było znaczną część Karpat Zachodnich od Łysej Góry na zachodzie po Tatry na wschodzie. Aktualnie, z uwagi na podrastające wierzchołki drzew, widok ogranicza się do sektora południowo-wschodniego, w którym ponad grzbietami Beskidu Żywieckiego królują pojedyncze granie tatrzańskie:








Daleko w tyle po lewej tli się Babia Góra
(tli wszak ładna w dolnych partiach przejrzystość, w górnych zdążyła utracić swą przejrzystość ;)):





A tu w tle, prawie że rozmyte Pilsko:



I Msza Św.:







Po niej kierujemy kroki na sąsiedni stok Magury, aby napić się dobrej kawy w następnym Schronisku 
(mają tam pyszne ruszty z indyka !):





Odwracam głowę - oto właśnie Klimczok:



Na rozstaju dróg... ;-}



Pada decyzja - schodzimy.
Wszak powoli będzie się zbliżać pora - jak mawiają Francuzi - Entre chien et loup czyli Między oswojonym psem dnia, a wilkiem nocy: