Krzyż.
Wymowny symbol Chrześcijaństwa, pobrzmiewający krzyk niebios, śpiący w słońcu posąg. Ramię wsparte na masywnym słupie o klasycznej symetrii. Proste i piękne w swej prostocie.
Tak po prostu:
Ów krzyż odnalazłam 20 minut piechotą od swego domu, a nosi on nazwę Weisses Kreuz czyli Biały Krzyż:
W nocy dodatkowo podświetlany stroboskopem, by wskazywać właściwą drogę zabłąkanym owieczkom:
A co widać poza barierką ?
A to widać:
Około 30 metrów wyżej na jednym z drzew wisi tabliczka nakierowująca do Grotki Matki Boskiej.
Idziemy tam pośpiesznym krokiem:
Po lewej stronicy groty postawiono drewnianą sygnaturę z wizerunkiem Ojca Pio
Zejście powrotne...
... w sympatycznym towarzystwie natury...
... obrastających konary mchów...
... łysych drzewnych formacji...
... oraz straszliwie niebieskich kwiatów:
Skoro był krzyż, były też duchowe przemyślenia ;).
"Jakie wnioski ?" - zapyta ktoś.
... Żyć chwilą.
Nie odkładać marzeń na później, nie tworzyć idealnych planów, bo te raczej się nie spełnią, odsuwane przez perfekcję w mityczną przyszłość (kiedy takie czy inne warunki będą zapewnione, doprecyzowane, gdy już nastanie odpowiednia chwila itp.). Nie szukać szczęścia daleko, jeno otworzyć szerzej oczy; doceniać to, co dzieje się Teraz. Być wdzięcznym. Wybrać się na przechadzkę na przekór zmęczeniu, monotonni codzienności. Wykraść kilka godzin dniu, wydostać się poza jego standardowe ramy. Dotykać, wąchać i smakować. Obfotografować to wyjście i zapisać na dysku pamięci. Wreszcie - nie szkicować doskonałych, wyczerpujących opisów tylko zwyczajnie pisać.
Pisać sercem.
Pisać sercem.