29 listopada, 2015

5) Sekrety moich okolic - za górami, za lasami...









Prawdziwe sekrety często pochowane są w gęstwinach lasu.
Tym bardziej latem, gdy toczy się tam wystawna uczta, co dnia z inaczej zapadającą kurtyną; ptasie koncerty, mrówcze budowy, lisie drzemki w norach lub żabi rechot nad sadzawkami... 

Nie powinno więc dziwić, że gdy tylko ujrzałam, iż niespełna kilometr nad nami wisi pełne niebieskie niebo, wynagradzające wszystko, co negatywne, od razu zainicjowałam wyjście poza cztery białe ściany. Przegrzałam się na wskroś, poraniłam kolana wspinając się na strome ostańce, zmoczyłam adidasy wdeptując w schowane pod liśćmi kałuże... 
Lecz dzięki temu powstał nowy reportaż, a jego naczelnym motywem był Jar Heidentor.


Zatem do konkretów -> przyr(g)oda wzywa !:











Fotografia: barwne plamy na kwadratowej powierzchni, gra pół-świateł z pół-cieniami. 
Zaś gra promienistej żółci z zieloną naturą i przebijającym błękitem niebios to moja najulubieńsza:









Panie i Panowie, pozwólcie że przedstawię - Mr Heidentor:





Nie byłabym sobą, gdybym nań nie wlazła ;):



Dla dopełnienia - wstawki z jesieni:






Po drugiej stronie znajduje się płaski spad w dół, ale tam już nie wykonywałam zdj. w obawie przed ewentualnym potknięciem się (czyt. - kontuzją i utratą sprzętu ;)).


Z kolei na przeciw jaru stoi kamienisty stożek.

Któż go tutaj ułożył i po cóż zostawił..?





Dalsza wspinaczka.

Fakt, iż rezyduję w górach sprawia, że pikniki w tak pięknych okolicznościach stanowią mój chleb powszedni. A jak powszechnie wiadomo - choć swą codzienność doceniamy, to jakoś rzadko myślimy o jej pokazywaniu. 
Zatem pokazuję:



I widoczek z góry osładzający wszelkie trudy dotarcia na ów wyboisty grzbiet:







Po trzygodzinnej przechadzce zostały nam frytki w pobliskiej knajpce, chłodzący cydr oraz rozmowy o kolejnych podbojach. 
Też dobrze.