27 listopada, 2015

4) Sekrety moich okolic - Zamek, który zostawił po sobie Ruiny.






W tym odcinku popatrzymy na świat nieco z góry.
Bo będzie o najbardziej rozpoznawalnym reperze mych okolic - o warowni zwanej Ruinami Granegg
A że zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem grodziska obronne wznosiło się na skałach - popatrzycie nań właśnie z 921-metrowej skały. 


Dojście od głównej ulicy zajmuje mniej więcej pół godziny:



Ciekawostki przyrodnicze napotkane podczas wędrówki; 
  • świerk pospolity uginający się od szyszek:



  • grzybki (halucynogenki ? ;)):


  • odblaskowe żuki & skorupki ślimaków:




I jesteśmy praktycznie u celu:










W internecie niewiele można wygooglać o losach ruin.
Na pewno stanowią pozostałość po jedenastowiecznym zamku, jaki w roku 1356 został rzekomo zniszczony przez trzęsienie.
Potem lenno kilkakrotnie zmieniało włodarza - m.in. z rąk Hrabiego Karla von Ifflingera w 1923 roku trafiło pod skrzydła Kościoła Katolickiego z Rottweil, natomiast w 1931 przeszło pod opiekę Szwabii Albverein
Tyle wyczytałam:









Muszę przyznać, że Granegg wertykalnie proporcjami przewyższa sporo znanych mi ruin:



Światek prastarych gniazd, duchów minionej epoki, cegieł noszących pamięć o krwawych polach bitew... Te wszystkie ślady -tak cenne dla archeologów- leżą dzisiaj porozrzucane między zaroślami:




Rozjaśnione płomieniem słońca odmieniają się przez wszystkie przypadki:











Iglaki na szczycie szczytów:



... Hm... a gdyby tak gród nie wymarł... ?... Co było by dalej... ?... 
Przyszłości niestety nie przewidzę więc lepiej udać się w dalszą drogę.

A w drodze tak:



Kąsek dla zwolenników naturalizmu -> rozświetlona ścieżka na urwisko:





O krajobrazie z wysoka:



Przy okazji mam dowód, że widok z odległej perspektywy jawi się niepowtarzalnie:



Oczywiście, z bliższa widać wyraźniej wszelkie detale, jakich wcześniej może nawet się nie zauważało. Lecz tym samym ucinamy wiele piękna:



I jeszcze większe zbliżenie, na którym rysują się sylwetki poszczególnych domostw, ulic, samochodów. 
Na szczęście potrafię już spojrzeć przez wąski kadr - tak ponad wszystko i pomimo wszystko, dzięki czemu z bliska też bywa interesująco:



Na zdjęciu Schwarzwald nierówno rozdzielający swoje wysokości - trochę na Niemcy, a tyć w stronę Francji
Niczym meandry zszywa zielone dywany, łata przestrzenne antynomie:







Niebo niebiańskie; moje cudne niebo. 
I choć aktualnie szukam cudów pod obcym niebem, to nadal z tą samą pasją podróżnika:








Tymczasem kończę moją...

Tymczasem post dobiega mety. 
Piszę o tym wszystkim trochę tak jak rysuje się patykiem na piasku, bez dogłębnego przygotowania i pod wpływem nadchnienia. 
Ażeby zatrzymać coś, czego zatrzymać niepodobna.


Ktoś może zna to miejsce ???