W tym odcinku popatrzymy na świat nieco z góry.
Bo będzie o najbardziej rozpoznawalnym reperze mych okolic - o warowni zwanej Ruinami Granegg.
A że zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem grodziska obronne wznosiło się na skałach - popatrzycie nań właśnie z 921-metrowej skały.
Dojście od głównej ulicy zajmuje mniej więcej pół godziny:
Ciekawostki przyrodnicze napotkane podczas wędrówki;
- świerk pospolity uginający się od szyszek:
- grzybki (halucynogenki ? ;)):
- odblaskowe żuki & skorupki ślimaków:
W internecie niewiele można wygooglać o losach ruin.
Na pewno stanowią pozostałość po jedenastowiecznym zamku, jaki w roku 1356 został rzekomo zniszczony przez trzęsienie.
Potem lenno kilkakrotnie zmieniało włodarza - m.in. z rąk Hrabiego Karla von Ifflingera w 1923 roku trafiło pod skrzydła Kościoła Katolickiego z Rottweil, natomiast w 1931 przeszło pod opiekę Szwabii Albverein.
Potem lenno kilkakrotnie zmieniało włodarza - m.in. z rąk Hrabiego Karla von Ifflingera w 1923 roku trafiło pod skrzydła Kościoła Katolickiego z Rottweil, natomiast w 1931 przeszło pod opiekę Szwabii Albverein.
Tyle wyczytałam:
Światek prastarych gniazd, duchów minionej epoki, cegieł noszących pamięć o krwawych polach bitew... Te wszystkie ślady -tak cenne dla archeologów- leżą dzisiaj porozrzucane między zaroślami:
Rozjaśnione płomieniem słońca odmieniają się przez wszystkie przypadki:
Iglaki na szczycie szczytów:
... Hm... a gdyby tak gród nie wymarł... ?... Co było by dalej... ?...
Przyszłości niestety nie przewidzę więc lepiej udać się w dalszą drogę.
A w drodze tak:
O krajobrazie z wysoka:
Przy okazji mam dowód, że widok z odległej perspektywy jawi się niepowtarzalnie:
Oczywiście, z bliższa widać wyraźniej wszelkie detale, jakich wcześniej może nawet się nie zauważało. Lecz tym samym ucinamy wiele piękna:
I jeszcze większe zbliżenie, na którym rysują się sylwetki poszczególnych domostw, ulic, samochodów.
Na szczęście potrafię już spojrzeć przez wąski kadr - tak ponad wszystko i pomimo wszystko, dzięki czemu z bliska też bywa interesująco:
Na zdjęciu Schwarzwald nierówno rozdzielający swoje wysokości - trochę na Niemcy, a tyć w stronę Francji.
Niczym meandry zszywa zielone dywany, łata przestrzenne antynomie:
Niebo niebiańskie; moje cudne niebo.
Tymczasem post dobiega mety.
Piszę o tym wszystkim trochę tak jak rysuje się patykiem na piasku, bez dogłębnego przygotowania i pod wpływem nadchnienia.
Ażeby zatrzymać coś, czego zatrzymać niepodobna.
Ktoś może zna to miejsce ???