Mam w ręku mapę Schwarzwaldu.
Przeglądam ją, rozszyfrowuję oznaczenia - próbuję sobie przypomnieć niedawną leśną trasę od Nusplingen do Egesheim: dwie i pół godziny fantastycznych pejzaży, gdzie znowuż ubłociłam i pozdzierałam swoje błękitne trapery.
Wszak przyroda jest rzeczą piękną, jest trwałą radością -- jak w słynnym wierszu Keatsa.
Zapraszam zatem na las kolorowy od naskalnych drobnych kwiatków; las rozgwieżdżony na stokach mleczami; las koncertujący ptasimi nutami i las wyglądający niczym kobierzec z wolna podnoszących się iglaków..
Siła niepozornych mchów:
W niższej partii zielona, a w wyższej biała pokrywa, topniejąca w nanoskali:
Razem z W. lubimy dać się ponieść.
Wszak miasto bywa duszne, ciasne, skraca swobodę i ludzkie stosunki. Poza tym bywa pełne żałoby, tandetnego
decorum oraz szarych draperii, które rzadko mają cokolwiek wspólnego ze szczerością odczuć.
Co innego natura:
Spojrzenie pod światło. Światło-czułość:
5 minut przystanku, głęboki wdech i dalej przed siebie:
A jeśli już mowa o wrażeniach (zresztą cały ten tekst oparty został raczej na wrażeniowości i niepodobna nazywać go "recenzją") - gdyby ktoś kazał mi wybrać tylko jedno słowo, którym
określiłabym las, tym słowem byłoby "uczucie".
Współcześnie wydaje się, że śmiałe wyrażanie uczuć jest co najmniej frasobliwe, zaś pisanie o nich to istny faux pas - szczęśliwie na blogu mogę gloryfikować, co chcę nie zważając na głos tak zwanego "ogółu":
Hm, nie mogłabym też rozprawiać o podróżach wyłącznie w kontekście elementu zapełnienia karty ewidencyjnej odwiedzonych punktów.
W ten sposób może pisać jedynie
ktoś, kto zupełnie nie czuje ciekawości świata, jego potęgi, form, zapachów.
Natomiast co spostrzega pasjonat, wrażliwy kolorysta ?
Ano -za Stasiem Wyspiańskim- barwy tęczowe, miodowe, rude, atłasowe, jedwabne, atramentowe, spłowiałe. O unerwieniu liścia pisze: żyła środkowa jest gruba jakby sznur naszyty i włochaty, u nasady liści tworzy się łódź o dnie zalanem atramentem.
Naukę o środowisku łączy z plastyką, astrologię z astronomią, a kabałę z algebrą:
Widzi świetlne cienie, odczuwa sceniczne akty, słyszy festyn dźwięków.
Demiurg wrażeń.
Oto Schwarzwald:
Po kawałku leśnym pora na otwarte przestrzenie:
Przed nami rysuje się już wioseczka, do której zdążamy:
Wiejskie detale, tak swojskie sercu, że aż bliskie rokokowej przesady ;):
Tymczasem kłaniam się Moi Mili !
Kłaniam się, bo jest takie miejsce ;P...