07 września, 2016

W mieście rotweilerów.







Guten Tag po dwu i półmiesięcznej przerwie !

Czasu na postowanie, surfowanie po sieci i inne mało użyteczne zajęcia w okresie wakacyjnym miałam bardzo niewiele. Te miesiące bowiem minęły mi na pracowaniu, zaś w dniach wolnych od pracy - na ogarnianiu spraw doczesnych, ale i.. aktywnym podróżowaniu (no ba ! ;}).
W najbliższych tygodniach postaram się pokazać kilka nowo odkrytych nabytków (heh, zabrzmiało co najmniej jak zapowiedź londyńskiej wystawy... a to raptem zbiór nieprofesjonalnych fotografii; niewielkich radości, które znaczą wiele). 
Tym bardziej, że wraz z sierpniem odleciał w niewy mój 3-tyg. urlop, a razem z nim swobodne spacery i przesiadywanie w nowych ulubionych zakątkach.

Z tego też powodu skrobnę choć parę wersetów z bieżących wyjazdów, ażeby nie popaść w totalną abnegację czy lodową hibernację ;).


A był to duszny koniec tygodnia. 
Zapach świeżo koszonych traw niósł się nad uliczkami, w zaroślach grały świerszcze. Poranne niebo było tak głębokie, jak chyba jeszcze nigdy w tym roku. Powietrze falowało ciepłem, aż unosiły się obrazy, skronie, wspomnienia.

Postanowiliśmy wybyć na Mszę w języku polskim - a takowe prowadzone są między innymi w Rottweil -> mieście rottweilerów, jako że rasa tych psów zapożyczyła nazwę właśnie od miejscowości.  

Po rzeczonej sumie poszliśmy napić się kawy w jednym z ogródków letnich na Rynku. I oczywiście doświadczyć 2000 lat bogatej historii na własnej skórze.


"Wejście" do zabytkowego Centrum po moście z kamiennymi figurami świętych:



Rottweil ze swymi 25.000 mieszkańcami stanowi najstarsze miasto Badenii-Wirtembergii, a położone jest dokładnie na styku osi innowacji Stuttgart - Zurych.
Jego zaczątki sięgają 74 n.w., kiedy to żołnierze Imperium Rzymskiego utworzyli tutaj bazę wojskową. 
Wówczas też powstała rasa rottweiler w wyniku skrzyżowania psów przywiezionych przez Rzymian z lokalnymi gatunkami. Muskularne zwierzęta pilnowały bydła stanowiącego zapasy żywieniowe legionów oraz ciągnęły zaprzęgi z amunicją.
Po upadku Cesarstwa osada dostała się pod panowanie Karolingów, a później uzyskała status Wolnego Miasta Rzeszy.  
Co ciekawe, dopiero od 1190 zapoczątkowano rozbudowę imponujących kościołów i domostw. 
W 1463 r. miasteczko przystąpiło do Konfederacji Szwajcarskiej, w skład jakiej wchodziło do okupacji francuskiej i wprowadzenia przez Napoleona drastycznych zmian ustrojowych.
Rottweil aż do Wojny Trzydziestoletniej utrzymywało rangę rosnącej potęgi gospodarczej i wpływów jurysdykcji dla całych południowo-zachodnich Niemiec:
 


W związku z aktualnym "napływem fal uchodźców z Syrii" coraz częściej można spotkać tego typu przekazy 
/naklejka na barierce/:



A w dalszym ciągu- ekscytujące kontrasty -> starość i młodość:







Mijamy XIV-wieczną Katedrę Św. Krzyża (Heilig-Kreuz-Münster) z 70-metrową, ośmioboczną wieżą oraz gotyckim ołtarzem Wita Stwosza:



Katedra z przodu:



Od dołu:



Z boku: 

 


Z dalsza:



Oraz tyłem
(a dokładniej - w punkcie, gdzie jej absyda łączy się z 18-wiecznym Starym Gimnazjum):
 


Natomiast w środku...



Jak widać wnętrza udekorowane są cyklem barokowych rzeźb, a także wspaniałymi malowidłami:



Podczas sesji natrafiam na oryginalne info o pokojach do wynajęcia ;-):







Orientując się w kierunku Rynku mijamy renesansową Fontannę Merktbrunnen:



Następnie przechodzimy przez ulicę i stajemy u celu. 

Średniowieczne budowle, gra farb uginających się od kilogramów jak mokradła, gong dzwonnic to tło dla życia pulsującego w owym clou spotkań. Origami głosów w codziennym targu, igraszki kamieniczek. Opór tradycji i zalew współczesności utrzymują stałe napięcie czyniąc Rottweil niewątpliwie kosmopolitycznym tyglem:





Oto miejska pracownia dekonstrukcyjno-alchemiczna: germańska moneta z aroganckim profilem kanclerzy, labirynt kamiennych ramion i wysepki w postaci parasolek; są czarne latarnie, egzotyczne kwiaty, są cienie budynków poubierane w płachty, a rozświetlona aura odsłania wszystko, co najbardziej schowane:











Lecz klimatyka urzeka nie tylko z powodu scenerii rezydencji, ale i przez cudowne kwiatokrzewia: 





Przy Pominiku Rotweilera ;]:





Wychodzimy poza  rynkowe ramy...



... w jednym z przylegających zaułków dostrzegam wyraźne wpływy architektury włoskiej:



Moja Mała Italia.
Światło, ciepło, ochra:







Kolejny Kościół w stylu gotyckim:





Ozdobą wielu uliczek są studnie:





Wkraczamy na teren Dominikanermuseum -> Muzeum Dominikanów.

Rzeźba wyłaniająca się z kostki brukowej (dla mnie niezrozumiała):



Naprzeciwko znajduje się protestancki Kościół Piotra i Pawła w przybrudzonym pudrowym kolorze:


Świątynię wybudowano w 1268 z inicjatywy Albertusa Magnusa jako kościół klasztorny Dominikanów. 
Podczas oblężenia przez oddziały francuskie /czyli pod koniec 1643 roku/ nastąpił tak zwany Cud toczenia oczu, po którym rozpoczęły się pielgrzymki. 
Odbudowy następowały kolejno po I i II wojnie światowej, w trakcie których reanimowano ;-) m.in. ołtarz, odlano dzwony, zamontowano organy.


I na koniec krótka bajka o tym, jak wyłoniło się zielone lato...



A jesteśmy w Parku, którego krawędzie wieńczą mury Prochowni Pulverturm służącej w czasie Reichstadt do przechowywania prochów (z ciekawostek dodam, że w roku 1884 w rottweilskiej fabryce został wynaleziony proch bezdymny).  
Obok znajdujemy Kapliczkę Bockshof, która w latach 1570-1832 pełniła rolę cmentarza.
 
W lecie odbywają się tu spektakle na świeżym powietrzu:







Pejzaże z nad:







Poniżej zabudowa wyjęta ze szwajcarskiej wioski.

Żałuję, że w mej polskiej Ojczyźnie ciągle jeszcze nie przywiązuje się takiej wagi do utrzymywania czystości. W Ojczyźnie, gdzie przy wiekowym zabytku można trafić na pogniecione puszki, folie po papierosach, farby w sprayu, zardzewiałą lodówkę ;-).
Smutny stan rzeczy(wistości):



Myślę, że już niedługo uda mi się napisać coś sensowniejszego z konkretnego pobytu. 
Mam już nawet pewien zamysł - > jest bowiem taki błękitno-biały dzionek, który od dawna czeka na odsłonę… 

Tymczasem wychodzę na popołudniową herbatę do ogródka.

Paaa ! :)