Za górami, za lasami leży zielona kraina poprzecinana korytem granatowej tafli. A tak poważnie.. ta kraina leży dużo bliżej, bo godzinę jazdy od nas.
No więc jeszcze raz: sobota przed południem, wyborne słońce po tygodniu nieustających ulew.
Z optymistycznym nastawieniem wsiadamy w nasze wysłużone kombi i mkniemy autostradą do Szwajcarii chcąc tym razem Schaffchausen obejrzeć od podszewki:
Szafuza pierwszą swoją monetę wybiła w Anno Domini 1005' stając się niezależnym państewkiem.
Jej początki sięgają 11 wieku, gdy to hrabia Eberhard III Nellenburg otworzył Opactwo Benedyktynów.
Jej początki sięgają 11 wieku, gdy to hrabia Eberhard III Nellenburg otworzył Opactwo Benedyktynów.
W tutejszym zakolu Renu przeładowywano także transporty wodne, ponieważ statki nie mogły pokonać kamiennych progów i bystrzy.
Odzyskawszy kompletną niezależność spod panowania Habsburgów (1415) miejscowość zjednoczyła się z Zurychem stając pełnoprawnym członkiem Konfederacji Szwajcarskiej.
Co istotne, w 1869 Amerykanin Florentine A. Jones założył fabrykę wysokiej klasy zegarków.
Ciężki okres przeżywała w trakcie drugiej Wojny Światowej, kiedy omyłkowo została zbombardowana przez alianckie naloty dywanowe. Jako przyczynę podano błąd w nawigacji, mimo tego jedna z teorii wskazuje, iż była to odezwa za rzekomą współpracę z Niemcami.
Amerykanie zmuszeni byli wypłacić Szwajcarom odszkodowanie.
My przybywamy do Szafuzy głównie po to, aby obejrzeć wtórujący nad miasteczkiem Zamek Munot.
Oczywiście są i inne obiekty warte poświęcenia uwagi jak na przykład:
*Katedra Wszystkich Świętych [Münster zu Allerheilige],
*misternie rzeźbiony renesansowymi podcieniami Ratusz Miejski,
*ozdobiony wspaniałymi malowidłami Dom pod Rycerzem [Haus zum Ritter]
*pozostałość po dawnych obwarowaniach - Wieża Schwabentor.
Skupmy się jednak na obranym celu;
szesnastowieczna twierdza powstała zgodnie z koncepcją Albrechta Dürera.
Była kilkukrotnie oblegana m.in. przez Francuzów \towarzysze z pionu Rzeszy byliby zaskoczeni. Prawdopodobnie nawet oni uchyliliby czoła przed owym przejawem odwagi.. ;)\.
Każdego wieczora o godzinie 21:00 mieszkający w wieżycy strażnik porusza dzwonem, co w przeszłości było sygnałem do zamknięcia bram i gospód.
Istnieje kilka metod, by dostać się do warowni.
Oto pierwsza, która prowadzi schodami wzdłuż parku ze swawolnie porośniętą roślinnością:
Park:
Kolejna, biegnąca przez uprawę winorośli:
Oraz trzecia - od placu z boiskiem piłkarskim i kortami tenisowymi:
Poziom górny Baszty:
I poziom dolny:
Przestrzeń ograniczona, acz tkwi w niej coś z szekspirowskiej mityczności:
Rosarium:
Za murami rozpościera się panorama przełomu Renu:
Czyżby następne wcielenie hrabiego strzegącego włości ? ;):
Przenosimy się na Stare Miasto.
Aby schłodzić podniebienie Aperolem, aby coś zjeść i coś pozwiedzać:
Wolna od ruchu samochodowego Starówka uważana jest za najbardziej malowniczą w kantonie
(osobiście bardziej przypadła mi do gustu ta w Stein am Rein):
Domostwa zdobione łukami, wykuszami, z kunsztownie pomalowanymi fasadami. Większość z nich pochodzi jeszcze z lat świetności gotyku i baroku:
Bulwary reńskie.
Oba brzegi zapraszają na spacery oraz przejażdżki rowerowe, a sama rzeka do rejsów łodziami.
Niemal 50 km liczy popularny szlak nad Bodensee obsługiwany przez flotę Untersee-Rhein:
Pamiętam jak w młodości ;-) oglądałam dziesiątki zdjęć ze szwajcarskimi krajobrazami i marzyłam, że pewnego dnia stanę przed którymkolwiek z nich. Stało się.
Obecnie, gdy mieszkam tak niedaleko, mogę zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać.
W zwiedzaniu zaś najbardziej lubię kontemplację. Uwielbiam też zmęczenie, jakie przychodzi po wszystkim. Nie przeszkadza mi ból mięśni, gorąc, chłód, znużenie - bo całe zmęczenie bywa twórcze. Skłania do interpretacji świata na nowo, spojrzenia z innej optyki na ludzkie jestestwo. Czasem do reorganizacji własnego życia.
PS:
pozytywna wiadomość jest taka, iż - jak to ujął Walt Disney - "Jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz też tego dokonać".
Zatem niechże się dokonuje ! :)